piątek, 29 sierpnia 2014

1 - Nie spodziewam się

"Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć"

20.07.2012
Leżałam w pokoju na łóżku z laptopem na kolanach i przeglądałam ze znudzeniem facebooka. O! Któraś z moich koleżanek właśnie znalazła chłopaka, inna byczy się na Krecie, jeszcze inna zaliczyła zgon na imprezie. A ja? Wakacje trwały już miesiąc a ja przez cały ten czas siedziałam zamknięta w czterech ścianach.Od czasu do czasu wyszłam wieczorem pobiegać z Andersem. Nie po to, aby mieć dobrą kondycje, ale żeby pobyć z nim sam na sam bez towarzystwa rodziców.
Przez ostatnie dwa tygodnie byłam niemal kontrolowana przez nich. Ciągle nadzorowali moje posiłki oraz to co robię w pokoju. Obawiali się, że po tym jak powiedzieli mi prawdę o pochodzeniu będę chciała się pociąć czy uciec z domu. Ja natomiast za nic w świecie nie chciałam poznawać moich prawdziwych rodziców. Zostawili mnie w domu dziecka w Norwegii i sami wrócili do Polski. To było chore.
Wieczorny jogging był jedyną odskocznią od nadopiekuńczych rodziców. Myśleli, że z Andersem nic mi się nie stanie, ale oni nie wiedzieli o nim wszystkiego.
Wiele razy Anders wracał zalany do domu z imprezy a ja go kryłam. Kiedyś nawet chciał mnie poczęstować jointem. Powtarzałam mu, że jest sportowcem i nie może sobie niszczyć zdrowia, ale zawsze nasza dyskusja kończyła się kłótnią. W odpowiedzi opowiadał mi o imprezach z Tomem Hilde czy Andersem Bardalem co było usprawiedliwieniem, że "nawet najlepsi czasami przesadzają".
Pewnego ciepłego wieczoru Anders oznajmił, że na jogging wybierzemy się nie w pola dookoła domu a do miasta.
- Muszę wstąpić do sklepu - tłumaczył a ja uwierzyłam. Ubrałam czarne, luźne szorty i obcisły top na ramiączkach a włosy związałam w kitkę jak zwykle. Różnicą było to, że użyłam wodoodpornego fluidu, aby zakryć czerwone plamki na twarzy. To była jedyna cecha, która łączyła mnie i Andersa. Przez tyle lat ludzie mówili, że to słodkie, że to nasza cecha rozpoznawcza a teraz cała ta szopka nie miała już sensu. Oczywiście, nikt ze znajomych nie wiedział o tym, że tak na prawdę jestem Polką i nie mam nic wspólnego z rodziną Fannemelów. Tylko babcia i dziadek znali prawdę, nawet najbliżsi kuzyni nie mieli o niczym pojęcia.
Wyszliśmy razem przed dom i lekko się rozgrzaliśmy. Anders wyglądał inaczej: nie miał opaski, która odgarniała jego włosy z czoła i był lepiej ubrany.
Bez słowa ruszyliśmy poboczem ku miastu. Droga nie była daleka: od pierwszych sklepów dzieliło nas jakieś 500 metrów.
Mijaliśmy kilka supermarketów, lecz Anders nie zatrzymał się przy żadnym z nich co mnie nieco zdziwiło. Byłam jednak tak wykończona, że biegłam nic nie mówiąc.
Nagle skręciliśmy na osiedle domków jednorodzinnych. Nie były to byle jakie domki! Prawdziwe wille, z przepięknymi ogrodami, prawie jak nasz.
- Anders? - zagadnęłam przystając. Mój brat również się zatrzymał i popatrzył na mnie pytająco. Widziałam jak kąciki jego ust podnoszą się w nieznaczny uśmiech - Co ty kombinujesz?
Podszedł do mnie a jego lekki uśmiech przeobraził się w wielki banan.
- Wspominałaś kiedyś, że nie chcesz mieszkać z rodzicami, prawda?
Skinęłam głową. Powoli zaczynałam rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Kupiłeś dom?! - zawołałam z niedowierzaniem.
- W sumie to tak - odparł drapiąc się po potylicy jak gdyby nigdy nic - Odłożyłem trochę z wygranych konkursów, od sponsorów też coś wpadło i tak jakoś wyszło.
Rzuciłam mu się na szyję a nogi oplotłam wokół jego brzucha.
- Hej! Ja ważę tylko 60 kilo! - krzyczał Anders uśmiechając się od ucha do ucha.
Szybko uwolniłam go z mojego uścisku i pocałowałam w policzek. Zdałam sobie sprawę, że mam najlepszego brata na świecie, lecz jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- Nie wolałbyś zamieszkać z Evelyn? - zapytałam. Evelyn była jego dziewczyną od około roku i szczerze mnie zdziwiło, że zamiast zaproponować jej mieszkanie, zapytał o to mnie.
Anders spuścił wzrok. Wiedziałam co to oznacza, zbyt dobrze go znałam. Obstawiałam dwie wersje: zerwał z nią albo spotkał inną dziewczynę.
- Chciałem, aby zamieszkała razem z nami, ale jej rodzice... - przerwał żeby złapać oddech - Oni mnie chyba nie lubią.
Odetchnęłam z ulgą. Bardzo lubiłam tą niską brunetkę o charakterystycznych okularach z czarnymi oprawkami. Uwielbiałam z nią rozmawiać, bo nigdy nie narzekała i zawsze była radosna, chociaż los jej nie rozpieszczał.
- Chcesz go zobaczyć? - zapytał po chwili.
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam i podążyłam za Andersem.
Po kilku minutach moim oczom pokazał się bardzo podobny dom do tego, w którym obecnie mieszkałam. Prostokąt usadowiony poziomo z garażem i dużym wejściem. Dookoła nie było jeszcze posadzonych żadnych ozdobnych roślin. Plusem było już wcześniej zrobione ogrodzenie - jeden kłopot z głowy.
Okrążyliśmy dom i wtedy zrozumiałam, że dom jest całkiem inny. W tyle znajdował się pokój, który od zewnętrznej strony zbudowany był tylko z okien! Nie było ściany, tylko szklane, przeźroczyste okna.
Zauważyłam również, że ten pokój jest już umeblowany. Weszłam do środka i zdałam sobie sprawę, że Anders urządził dom w tajemnicy przede mną.
- Spokojnie, twój pokój jest pusty, urządzisz go sobie jak będziesz chciała - powiedział widząc moje zaniepokojenie.
- Znając ciebie zaczynałam się niepokoić, że pomalowałeś mi pokój na oczojebny czerwony - odetchnęłam z ulgą.
- Za kogo ty mnie masz?! - oburzył się udawanie - Ja bym go machnął na różowo, tak w twoim stylu - powiedział i dostał ode mnie kuksańca w bok.
Oglądnęłam jeszcze raz cały dom. Na parterze znajdowała się kuchnia, jadalnia, salon oraz duża łazienka. Na piętrze był mój pokój z łazienką i garderobą, pokój Andersa (chyba największy w całym domu), strych oraz pokój gościnny. Wszystko było urządzone w bardzo dobrym stylu co wcale nie pasowało do mojego brata.
- Evelyn maczała tu palce? - zapytałam kiedy wracaliśmy spacerem do domu.
- Troszeczkę - odparł jakby od niechcenia. Patrzyłam na niego z miną, która wyrażała zdumienie i niedowierzanie - No co?
- Ten dom jest za ładnie umeblowany jak na ciebie. Ty masz problem z dopasowaniem ubrań a co dopiero koloru ściany z dywanem! - powiedziałam szczerze.
- No dobra, ona wybierała wszystkie meble.
- Może jeszcze kiedyś z nami zamieszka, przecież jest pełnoletnia - próbowałam go pocieszyć.
- Tsaaa... - bruknął. Dlaczego typowy Anders był taki typowy?! Czy żadna z jego odpowiedzi nie mogła być konkretna?!
- Jest jeszcze coś - zagadnął po kilku minutach. Popatrzyłam na niego pytająco. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy kiedy Anders oznajmił - Jedziesz ze mną na Letnie Grand Prix do Wisły.
Byłam nieco rozczarowana. Myślałam, że zaoferuje mi wycieczkę do Hiszpanii czy Włoszech, żeby byczyć się na leżakach i nie robić kompletnie nic. Tymczasem zaproponował mi wyjazd na zawody do Polski, gdzie prawdopodobnie pogoda będzie kiepska i ciągle będę musiała znosić towarzystwo napalonych fanek. Wielkie dzięki.
- Kto jedzie z Norge? - zapytałam z cieniem nadziei, że wymieni w grupce osób nazwisko "Hilde".
- Bardal, Bjoern, Vegard, Stjernen... A no i Tom oczywiście! - dodał.
Odetchnęłam z ulgą. Tom był moim przyjacielem odkąd Anders zaczął skakać w Pucharze Świata. Często z nim rozmawiałam podczas konkursów w Norwegii, które miałam okazję oglądać na żywo. Uwielbiałam jego żarty i luzackie podejście do... właściwie wszystkiego.
- W sumie i tak nie mam nic do roboty - powiedziałam siląc się na uśmiech.
Po raz pierwszy tego wieczoru widziałam jak Anders szczerze się cieszy. Widocznie było to dla niego ważne, abym uczestniczyła razem z nim w konkursach. Może było to związane z tym, że nie jesteśmy spokrewnieni? Może w ten sposób chciał mi pokazać, że kocha mnie pomimo, że nie jestem jego rodzoną siostrą? Zaraz, zaraz. Konkurs odbywał się w Polsce! Czyli będę miała okazję poznać chociaż trochę mój rodzimy kraj. Wyjazd do Wisły z każdą chwilą wydawał mi się coraz to bardziej sensowny. Z optymizmem wsiadłam na pokład samolotu dokładnie 19 lipca 2012 roku.



_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Hej! Oddaję do waszej oceny pierwszy rozdział. Nie dzieje się za dużo, ale jakoś muszę przejść do konkretów :D Następne 2-3 rozdziały to będzie opis LGP 2012. Postaram się jak najwięcej śmiesznych sprzeczek Norwegów napisać :))
Od razu podkreślam, że nie zamierzam tutaj uprawiać kazirodztwa ani nic z tych rzeczy! Więź pomiędzy Andersem a Milą jest tylko i wyłącznie rodzinna.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem! To na prawdę daje mi dużo motywacji :)

I'll be the one if you want me to
Whole world is watching

sobota, 16 sierpnia 2014

Prolog

"Czas nie leczy ran, to my w swych czynach uzdrawiamy nasze chore dusze"

06.07.2011

Był to jeden z najcieplejszych dni wciągu roku. Postanowiłam nabrać trochę kolorku i poszłam na taras się trochę poopalać. Wakacje dopiero co się zaczęły a ja nie miałam nic lepszego do roboty.
Rozłożyłam leżak, nasmarowałam się balsamem i założyłam okulary przeciwsłoneczne. W słuchawkach leciała piosenka Arctic Monkeys "No. 1 Party Anthem", która zawsze będzie mi przypominać o tym dniu.
Moje życie było wręcz idealne. Miałam 16 lat, chodziłam do gimnazjum, otaczałam się grupką wspaniałych przyjaciół, moi rodzice byli cudowni, mieliśmy dużo pieniędzy i co najważniejsze mój brat był sportowcem. Każdy mi zazdrościł. Wszystko się zmieniło kiedy podczas gdy ja smażyłam się na słońcu, moi rodzice stanęli naprzeciwko mnie, Anders stał kilka metrów. Opierając się o framugi drzwi przyglądał się rozwojowi sytuacji.
- Mogłabyś ściągnąć słuchawki? - poprosiła mama. Była niezwykle poważna. Zrobiłam co chciała, zdjęłam również moje okulary przeciwsłoneczne.
Stanęłam naprzeciwko nich. W oczach mamy widziałam niepokój i strach, tata wydawał się spokojny. Kątem oka zerkałam na Andersa, wydawał się nieco przybity.
- Ktoś umarł? - zapytałam nerwowo się śmiejąc.
Rodzice na siebie popatrzyli, mama skinęła głową do taty, który po chwili przemówił:
- Tydzień temu skończyłaś szesnaście lat. Jest coś co przez ten czas przed tobą ukrywaliśmy, ale razem z mamą postanowiliśmy, że jesteś gotowa, aby poznać prawdę.
- Mamy w Ameryce obrzydliwie bogatą babkę, która przepisała mi cały swój majątek? - zażartowałam, lecz rodzicom nie było do śmiechu. Widziałam jak Anders mimowolnie się uśmiecha.
- Kochanie - powiedziała mama kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Popatrzyła mi głęboko w oczy i rzekła - Jesteś adoptowana.
Ostatnie dwa słowa dotarły do mojego mózgu, który w ułamku sekundy przetworzył je i wtedy zrozumiałam ich sens. Czułam jak wszystko w środku się we mnie łamie na drobne kawałki. Czułam się jak mała dziewczynka, która myślała, że ma przyjaciół, jednak oni ciągle ją okłamywali i robili wszystko, aby się z nią nie bawić. Czułam się oszukana.
- Jak to? - zapytałam łamiącym się głosem. Miałam jeszcze nadzieję, że zaraz to wszystko odwołają, że zaraz powiedzą, że to głupi żart. Nic takiego nie nastąpiło. Chciałam sobie poukładać to wszystko w głowie, aby był w tym jakiś sens. Nagle przyszło mi do głowy pytanie - Anders też jest adoptowany?!
Rodzice znów popatrzyli na siebie porozumiewawczo, zerknęłam w stronę drzwi wejściowych, Andersa nie było. Pewnie uciekł w pola za dom jak zwykł robić kiedy się denerwował.
- Nie, Anders nie jest adoptowany - powiedział w końcu ojciec - Wzięliśmy cię z domu dziecka kiedy miałaś dwa miesiące.
- Skarbie, ale to nie zmienia faktu, że cię kochamy z całego serca - powiedziała mama prawie płacząc.
Nie mogłam tego słuchać, tak czy siak od tej pory czułam się jak pasożyt.
- Jest jeszcze coś - przerwał jej tata a ja popatrzyłam zapłakanym wzrokiem na jego zmartwioną twarz - Nie jesteś Norweżką. Twoi rodzice pochodzili z Polski.
Odruchowo uciekłam za Andersem. Byłam w samym bikini, nie miałam nawet butów, więc chwasty rosnące na łące nieźle poharatały mi stopy. Po kilku minutach znalazłam Andersa siedzącego nad małym stawem. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że nasza posiadłość jest aż tak wielka. Za domem znajdowały się pola uprawne, następnie były łąki a na końcu wielki las. Staw znajdował się na granicy gdzie kończyła się łąka a zaczynały wysokie drzewa liściaste. Nie był wielki, spokojnie można go było obejść w pół godziny.
Anders siedział oparty o kamień ze słuchawkami w uszach. Miał ciężki charakter, w czasie okresu dojrzewania dusił w sobie wszystkie emocje. Usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię. Pocałował mnie w czoło. Zawsze czułam się przy nim bezpiecznie, był idealnym starszym bratem, nigdy nie pozwolił, aby spotkało mnie coś złego. I nagle dowiedziałam się, że nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnieni. To było okropne.
- Chcę żebyś wiedziała, że nigdy, ale to przenigdy nie traktowałem cię jako dziewczynę, którą można poderwać. Zawsze cię kochałem, kocham i będę kochał miłością jaką kocha się rodzeństwo - powiedział skupiając wzrok na niewidzialnym punkcie na horyzoncie.
Kolejna łza popłynęła po moim policzku. Nie miałam ochoty wracać do rodziców, chciałam już na zawsze pozostać tylko w towarzystwie Andersa.

__________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


Heej! Witam Was serdecznie na moim dziewiątym już blogu, tym razem o skokach. Miałam go rozpocząć dopiero na jesień, kiedy Puchar Świata ruszy pełną parą, ale postanowiłam zrobić to trochę wcześniej.
Prolog chciałam zadedykować Dominice, która pomogła mi w ocenie tego prologu :))
Coś o blogu? Będzie głównie o Teamie Norway, ale jak pewnie już widzieliście w bohaterach, pojawi się również Gregor Schlierenzauer. Postanowiłam zrobić dwie części. W drugiej pojawią się Polacy, z czym związane jest pochodzenie bohaterki.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i nie zmienię planów w środku pisania xD
Pierwszy rozdział pojawi się najpóźniej za dwa tygodnie.

Zapraszam do dodawania się do Informowanych, to na prawdę ułatwia mi powiadomienie Was o nowych rozdziałach.

I'll be the one if you want me to
Whole world is watching