sobota, 28 marca 2015

13 - Jestem nieprzewidywalna


"Running back through the fire when there's nothing left to say,
It's like chasing the very last train when it's too late"

20.07.2014
- Sjoen, jesteś gotowy na zwiedzanie Wisły z całkiem innej strony niż zawodnik FIS Cupu? - zapytał trener Stoeckl na jednym z wakacyjnych obozów kadr A i B w Hiszpanii.
Siedzieliśmy wszyscy w sali konferencyjnej gdzie Austriak miał nam przedstawić oficjalną listę skoczków, którzy udadzą się z nim na zawody z cyklu Letniego Grand Prix w Polsce a następnie w Szwajcarii i Francji.
Każdy z nas chciał jechać, to oczywiste. Stjernenowi aż świeciły iskierki w oczach na myśl o imprezowaniu w Polsce a Hilde wreszcie miał okazję poszaleć po kontuzji. Dla mnie liczyła się jedna rzecz - zwycięstwa.
Mogłem powiedzieć, że w tamtym momencie tylko tego brakowało mi, aby być w pełni szczęśliwym. Chciałem pokazać się na arenie międzynarodowej. Zdawałem sobie sprawę, że Letnia Grand Prix ma znacznie mniejszy prestiż niż Puchar Świata, ale wszystko jest lepsze od rywalizacji z 14, 15-latkami w FIS Cupie.
Nie interesowały mnie imprezy. Bez Mili nie byłem w stanie bawić się na całego, nawet po kilku kolejkach. Czułem się nie fair w stosunku do niej. Chłopaki mówili, że to przejdzie. Nawet jej brat uznał, że przesadzam. Na szczęście miałem oparcie w Johannie Andre Forfangu, który także zaczynał swoją przygodę z kadrą A.
Podczas obozu w słonecznej Maladze telefon miałem dosłownie przyklejony do dłoni. Nie chciałem przegapić choć jednego z smsów od Mili. Byłem w niej niesamowicie zadłużony a jej nieobecność sprawiała, że pragnąłem jej jeszcze bardziej. Byliśmy razem 6 miesięcy.
Muszę przyznać, że początkowo Norweżka wydawała się speszona i nie okazywała mi uczuć, jednak z czasem udało mi się ją odważyć. Myślę, że to po prostu przez jej nieśmiałość i przejścia ze Schlierenzauerem, który swoją drogą nie odzywał się przez cały ten okres czasu. Doskonale rozumiałem, że Mila nie chciała pojawiać się na zawodach. Obawiała się, że to mogłoby się skończyć tak jak zawody w Lillehammer. Anders wspominał, że dziewczyna dostała zaproszenie na zawody w Polsce jako osoba odpowiedzialna za organizację czasu kadry norweskiej, ale była dosyć sceptycznie do tego nastawiona.
Wracając do Hiszpanii: po zadanym pytaniu patrzyłem na trenera z niezrozumieniem na twarzy. Nie byłem pewien czy on właśnie chciał dać mi do zrozumienia, że jadę do Polski czy po prostu się ze mnie naigrawał. Wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie. Minuty mijały a ja musiałem coś powiedzieć.
- W sensie, że lecę z wami do Polski? - zapytałem a następnie zdałem sobie sprawę, że właśnie zrobiłem z siebie sierotę na oczach starszych, znacznie bardziej doświadczonych skoczków, którzy byli dla mnie autorytetami.
- Nie, jedziesz na hulajnodze - odparł Stoeckl.
- Taka różowiutka by ci pasowała, Philuś - dodał Tom powstrzymując śmiech.
- Z kokardkami i dzwoneczkami! - odezwał się Fannemel na co cała sala wybuchła śmiechem.
Czułem jak się czerwienię. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Niestety, taka była rola skoczków dopiero wprowadzanych do kadry, mieli służyć jako kozioł ofiarny kadry. Zazwyczaj miałem cięty język, ale przy trenerze lepszym wyjściem było po prostu siedzieć cicho, aby nie stracić w jego oczach.
- Jedziesz z nami - powiedział w reszcie kiedy wszyscy się uspokoili.
- Uuuuu, ktoś tu będzie miał chrzest! - zawołał Bardal co spotkało się podekscytowaniem reszty starszych skoczków.
- Nie martw się Phil, Johann też jedzie - dodał Stoeckl a oczy wszystkich zwróciły się ku filigranowemu brunetowi siedzącemu w kącie na końcu sali. Wrzawa dalej trwała. Każdy zaczął dzielić się pomysłami co do naszego rzekomego chrztu.
- Więcej osób do picia - odezwał się Hilde.
- Spokój! Żadnego picia nie będzie! - ryknął trener momentalnie zmieniając wyraz twarzy z łagodnej i radosnej na poważną i nieprzyjemną - Macie skupić się na przygotowaniach.
Patrzył na nas kamiennym wzrokiem czekając na reakcje, wszyscy siedzieliśmy a buzia nam opadła do podłogi. Po chwili trener wybuchnął śmiechem i powiedział:
- Jakbyście.,. widzieli... wasze... miny - dławił się Austriak.
- Alex, ty skończony trenorzyno od siedmiu boleści - zawołał Bjoern Einar Romoeren, który w kadrze pełnił funkcję kogoś na pozór asystenta trenera - Ja wiedziałem, że z tymi Austriakami jest coś nie tak - dodał śmiejąc się.
Próbowałem jakoś wczuć się w sytuację, ale nie zbyt mi to wychodziło, tak jak innym skoczkom. Nie wiedziałem czy śmiać się razem z trenerem, czy przypadkiem nie uznałby tego za nieodpowiednie, więc starałem się zachować spokój i obserwować rozwój sytuacji.
- Koniec żartów. Polska na nas czeka, panowie! - powiedział trener po czym każdy rozszedł się do swojego pokoju, aby spakować się i przygotować do podróży do Polski.

***

Polska. Wisła. Malinka. Jedno miejsce. Masa wspomnień. Jednocześnie tych pozytywnych i negatywnych, lecz tych drugich chyba było więcej... Na myśl o powrocie do Polski w moim żołądku pojawiała się potężna gula a serce krzyczało "nie rób tego!". 
Przez kilka ostatnich tygodni postanowiłam potajemnie uczęszczać na terapię do tego samego psychologa, który pomógł mi wydostać się z dołka 2 lata wcześniej. Wraz z ponownym pojawieniem się Schlierenzauera w moim życiu powróciły niechciane wspomnienia a rana odnowiła się. Lekarz stwierdził, że nic innego nie jestem w stanie zrobić jak znów odwiedzić to miejsce i pozbyć się niechcianych wspomnień zastępując je nowymi, przyjemnymi. Początkowo uznałam to za beznadziejny i bezsensowny pomysł. Miałam nawet wrażenie, że to Anders lub Phil nakłonili mężczyznę, aby mnie namówił na wyjazd, ale przecież moje sesje miały zostać utrzymane w tajemnicy właśnie po to, aby Norwegowie się nie wtrącali. Nie mieli pojęcia, że 2 razy w miesiącu spotykałam się, aby wyżalić się obcemu człowiekowi.
Został 1 dzień do odlotu. Phil i reszta kadry przebywali w Hiszpanii na zgrupowaniu skąd mieli polecieć bezpośrednio do Polski. W ten sam dzień, Sjoeen poinformował mnie o tym, że trener wybrał go do składu. Chłopak nalegał, abym przyjechała. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odmówiłam tłumacząc się przygotowaniami do studiów. Co prawda do rozpoczęcia semestru pozostały 3 miesiące, ale skoczek po nieudanych próbach przekonania mnie dał sobie spokój. Miałam wrażenie, że był obrażony, ale byłam pewna, że jak mnie zobaczy, od razu mu przejdzie.
Umówiłam się z Anette oraz jej nowym chłopakiem, Karlem, że razem udamy się w podróż. Oni mieli zostać tam kilka dni dłużej a ja wrócić z resztą kadry. Jedyną osobą ze sztabu, która wiedziała o moim przyjeździe był trener Stoeckl, jednak myślę, że to nie wpłynęło na jego decyzję co do wyboru Phila, który w poprzednim sezonie wygrał cały cykl FIS Cup oraz kilka zawodów Pucharu Kontynentalnego.
Krzątałam się po mieszkaniu nerwowo myśląc co mogę jeszcze zabrać. Z jednej strony byłam spokojna, bo przecież mój chłopak i brat tam będą i nic nie może mi się stać, ale z drugiej byłam pełna obaw, że widok Austriaka znów sprawi mi ból i to wszystko tylko pogorszy sprawę.
Po kilku godzinach byłam gotowa. Dochodziła północ, na lotnisku miałam być już o 11, więc położyłam się spać. Już za kilkanaście godzin miało się okazać czy przeszłość da o sobie zapomnieć czy wręcz przeciwnie.

***

- Anders! - zawołałem idącego przede mną Norwega - Rozmawiałeś ostatnio z Milą?
Chłopak odwrócił się i stanął. Byliśmy na lotnisku i właśnie kierowaliśmy się do odprawy. Nie chciałem rozmawiać o niej przy wszystkich a zwłaszcza przy Tomie, któremu niezbyt ufałem. Ma zbyt długi jęzor i prawdopodobnie wszystko wypaplałby dziewczynie. Anders pomimo, że był jej bratem, potrafił zachować dla siebie niektóre rozmowy.
- Yyyy.... No wczoraj a co? - zapytał drapiąc się po głowie.
- Nie odbiera ode mnie - powiedziałem spoglądając odruchowo na wyświetlacz telefonu oczekując imienia i zdjęcia mojej ukochanej z podpisem "nowe połączenie od". Nic takiego nie zobaczyłem. Znów poczułem to okropne uczucie rozczarowania.
- Ona tak czasami ma. Nie odbiera od nikogo - przyznał.
- Nigdy się nie zdarzyło, aby nie odebrała ode mnie. Nawet jak się kłóciliśmy... - powiedziałem bardziej do siebie niż do Andersa.
- Jakiś problem? - dopadł nas Stoeckl.
- Nie - odparłem odruchowo i ruszyłem w stronę odprawy.
Cały lot minął mi na rozmyślaniu o Mili. Analizowałem każde wypowiedziane przeze mnie słowo i doszukiwałem się co mogłem zrobić źle. Może za bardzo na nią napierałem z tym wyjazdem? W końcu to tam wszystko się zaczęło, a potem jeszcze śmierć przybranych rodziców... Stwierdziłem, że jestem okropnym chłopakiem i miałem ogromną ochotę rozpłakać się jak małe dziecko kiedy nie odpowiadała na moje kolejne telefony. Doszło nawet do tego, że całkowicie wyłączyła urządzenie. Wtedy myślałem, że sobie coś zrobię. Na szczęście lądowaliśmy już wtedy na lotnisku w Krakowie i musiałem zająć myśli czymś innym.
Podróż z Krakowa minęła szybko. Udało mi się nawet zasnąć na dwie godziny. Kiedy zajechaliśmy do hotelu, czekała nas odprawa techniczna. W ogóle nie byłem w stanie kontaktować. Nie dość, że byłem zaspany, to w dodatku moje myśli krążyły wokół dziewczyny. Zdawałem sobie sprawę, że w takim wypadku moje skoki na Malince nie osiągną nawet 90 metrów, lecz nie mogłem oderwać się od poczucia winy, że to przeze mnie Mila się obraziła. Dopuściłem do siebie nawet myśl, że dziewczyna będzie chciała ze mną zerwać kiedy wrócę z konkursów. Chyba bym tego nie przeżył.
Stałem w holu, opierając się o walizkę, z wzrokiem wbitym w podłogę i udawałem, że słucham uwag trenera. Po chwili poczułem szturchnięcie w bok, który jakby wybudził mnie z bardzo długiego snu.
- Śpiąca królewno, patrz kto tam stoi i się z ciebie śmieje - powiedział Tom wskazując na ladę w recepcji.
Mila. Moja dziewczyna. Moja niska, filigranowa blondyneczka. Uśmiechała się od ucha do ucha a kiedy zauważyła, że patrzę się w jej stronę, podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.
Kamień spadł mi z serca. Wreszcie mogłem poczuć jej słodki zapach i wtulić policzek w jej miękkie, długie włosy.
Zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie trzymam w ramionach cały mój świat.






__________________________________

Oj, Kochane, znów nawaliłam i z czasem i z nadrabianiem opowiadań. Na szczęście idzie przerwa świąteczna, więc wszystko postaram się nadrobić. Zostawiajcie mi linki w spamie. Brakuje mi Waszych opowiadań, ale ledwo znalazłam chwilkę, aby napisać ten rozdział. Już przedostatni. Tak, zbliżamy się do końca. Postanowiłam, że Fallen to pieces rozpocznę jak skończę Sztukę, bo inaczej nigdy nie doczekacie się końca tutaj xD Przepraszam za wszystko i liczę, że Wam się spodoba. Dziękuję za każdą opinię ♥

Pozdrawiam :*

piątek, 6 marca 2015

12 - Martwię się

"Gonna take some time to do the things we never had"

7.12.2013
Jak on mógł! Mężczyzna, którego zobaczyłam wtedy w lesie był całkowitym przeciwieństwem Gregora, w którym zakochałam się w Polsce. W momencie kiedy uderzył Phila, poczułam, jakby spoliczkował mnie a nie jego. Stałam kilkadziesiąt metrów, z tyłu obserwując zaszłą sytuację. Ukryłam się za drzewem, aby mnie nie zauważyli. Nie byłam w stanie usłyszeć o czym rozmawiali, ale doskonale widziałam furię w oczach Austriaka oraz spokój na twarzy Sjoeena.
Gregor uderzył go w twarz! Nie dość, że ucierpiała szczęka chłopaka, to jeszcze użył dość dużą siłę i chłopak walnął w drzewo za nim. Nie mogłam wytrzymać, musiałam tam wkroczyć i wygarnąć wszystko Schlierenzauerowi.
Zdeterminowana zaczęłam biec w ich stronę. Gregor na mój widok złagodniał. Nie widziałam już tej przerażającej furii na jego twarzy. Chciał mnie złapać, nawet przytulić! Poczułam ciężką gulę w żołądku, która sprawiła, że zrobiło mi się niedobrze. Nie mogłam popatrzeć mu w oczy. Zbyt dużo bólu zadały mi, utrwalając się w mojej podświadomości i nękając mnie w snach.
- Nie dotykaj mnie! - krzyczałam. Za swoimi plecami słyszałam głos Toma. Widocznie zauważył szarpaninę i jak to Tom, nie mógł przepuścić takiej okazji, aby wkroczyć.
Austriak wreszcie mnie puścił. Moja determinacja, aby powiedzieć mu wszystko co o nim myślę, ulotniła się z sekundą gdy nasze ciała znów się złączyły w dotyku. Kto by pomyślał, że zwykłe trzymanie za ramię może spowodować tak potężne drganie całego ciała?
Spotkanie z Gregorem dodatkowo sprawiło, że nie mogłam zebrać myśli. Miałam wrażenie, że zapomniałam jak się oddycha, mówi, normalnie funkcjonuje. Zamknęłam oczy, klęcząc na śniegu. Nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje. Jedyne co słyszałam, to urywane krzyki Toma i chyba mojego brata.
W pewnym momencie dopadła mnie myśl, że to przecież nie ja ucierpiałam najbardziej. Ofiarą był niczemu winny Phil, który siedział pod drzewem, skulony z bólu. I to przeze mnie! Gdyby nie ja i cała ta chora sytuacja, chłopak nie musiałby teraz martwić się o to, czy jego sezon właśnie się skończył.
Otworzyłam oczy, wzięłam głęboki oddech i podniosłam się z podłoża. Obraz miałam trochę zamazany przez łzy zbierające się w powiekach. Pomimo to, wzięłam się w garść. Podeszłam do Norwega. Dopiero wtedy mogłam z bliska przyjrzeć się jego ranom. Nie było tak źle. Mogłam na sto procent potwierdzić, że szczęka nie była złamana. Niestety, na policzku robił się okropny siniec, który aż prosił się o kostki lodu.
Ulepiłam kulkę ze śniegu i podałam ją Philowi.
- Przyłóż sobie do policzka, chociaż trochę ci ulży - powiedziałam a on znów spojrzał na mnie tymi oczami pełnymi miłości i wdzięczności.
Próbowałam uśmiechnąć się pokrzepiająco, jednak wyszedł z tego grymas. Spuściłam wzrok. W oddali usłyszałam, jak Tom i Anders zbliżają się do nas.
- Chłopie! Tobie potrzebny jest lekarz - powiedział Hilde na widok skoczka.
- Wytrzyj się trochę, żeby nie było dramy wśród kibiców i idziemy do lekarza kadry - powiedział stanowczo Anders a potem zwrócił się do mnie - A ty lepiej się nie oddalaj i trzymaj się z nami.
Nigdy wcześniej nie widziałam go tak poważnego. Widziałam jak kontrolował się, aby nie wybuchnąć. Jego wzrok był niespokojny, mówił bardzo szybko. Był poirytowany, ale jednocześnie martwił się o mnie. Przecież to ja prosiłam go, aby dopilnował, żeby Schlierenzauer nigdy więcej się do mnie nie zbliżył...
Wyszliśmy z tego przeklętego lasu. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, dopóki nie przekroczyliśmy progu domku Teamu Norway. Nikogo w nim nie było, nawet Anette.
- Poszukamy lekarza a ty tu z nim siedź i nawet nie myśl o tym, aby się ruszyć poza próg tych drzwi - powiedział Tom. On także zachowywał się nienaturalnie. Przeraziła mnie taka wersja chłopaków. Miałam nadzieję, że już nigdy ich takich nie będę miała okazji oglądać.
Usiedliśmy na ławce. Krew znów zaczęła się lać, tym razem z nosa Phillipa. Syknął kiedy poczuł ciecz na ustach.
Nie mogłam na to bezczynnie patrzyć. Wstałam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu.
- Co robisz? - zapytał.
- Szukam apteczki - odparłam pewnie.
Podeszłam do jednej z wielkich toreb. Gdzieś tutaj musiała znajdować się chociaż najmniejsza pomoc medyczna.
- Daj spokój, lekarz zaraz się tym zajmie - powiedział, jednak nie przekonał mnie tym. Dalej szperałam w wielkiej, czarnej torbie.
Ubrania, ubrania i jeszcze raz ubrania! Dopiero na samym spodzie zauważyłam malutką walizeczkę a w niej woda utleniona, bandaże i parę plastrów.
- Musi na razie wystarczyć - powiedziałam pod nosem i wróciłam na miejsce obok Norwega.
Najpierw przemyłam ranę wodą. Starałam się robić to najdelikatniej jak mogłam. Skoczek wydawał się niewzruszony i przez cały ten czas wlepiał we mnie swoje brązowe tęczówki. Nieco mnie to deprymowało, skupiłam się jednak na tym, aby jak najstaranniej doprowadzić jego twarz do jako takiego ładu. Plastry i bandaże nie były potrzebne. Wielki siniec pod okiem błagał o kostki lodu, czego wtedy nie byłam w stanie mu zapewnić. Krew z nosa przestała się lać. Zrobił się niewielki strup nad górną wargą.
Kiedy skończyłam, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. Przez kilka sekund patrzyliśmy się sobie nawzajem w oczy. Chociaż wszystkie możliwe głosy wewnątrz mnie kazały mi to przerwać, nie mogłam oderwać się od hipnotyzującej głębi Norwega.
Phil miał coś egzotycznego w swojej twarzy. Nieco skośne oczy, ciemniejsza cera, cudowny, szeroki uśmiech... To coś nie pozwalało mi przejść obok niego obojętnie. 
Nie pamiętam ile czasu trwaliśmy w zupełnej ciszy. Tylko ja i on wpatrujący się w siebie. Nie śmieliśmy nawet drgnąć, chociaż moje ciało ledwo wytrzymywało napięcie między nami. W końcu Phil nie mógł się powstrzymać. Nachylił się nade mną a nasze usta złączyły się w długi, czuły pocałunek.
Było to coś całkowicie innego niż kilka godzin wcześniej. Wtedy w domku czułam się całą naelektryzowana. Serce biło mi jak szalone, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy i tak skończy się historia miłosna panny Fannemel i norweskiego skoczka Sjoeena.
Delikatnie dotknął dłonią mojego policzka a mnie przeszedł kolejny dreszcz. Wtuliłam się w jego ramiona, zarzucając ręce na szyję. Przerwaliśmy pocałunek i złączyliśmy nasze czoła wciąż patrząc sobie w oczy. Uśmiechnęłam się po czym lekko musnęłam jego wargi.
- Bądź ze mną - szepnął - Nie pozwól, aby to był nasz ostatni pocałunek.
Pocałowałam go w czubek nosa po czym rzekłam:
- Kocham cię.




_______________________________________________

Hej! Skróciłam czas oczekiwania do dwóch tygodni :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Akcji trochę mało, długość też nie zadowala, ale chciałam przedstawić zacieśnianie się więzi między tą dwójką.
8 miesięcy... Nie, to nie chodzi o ciążę, tyle mogę zdradzić :)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem ♥ Czekam na Wasze opinie i zabieram się za nadrabianie rozdziałów u Was. Przypomnę, że biorę pod uwagę tylko blogi zostawione w spamie. Pozdrawiam :*