poniedziałek, 22 czerwca 2015

Epilog

"I keep on fallin', in and out of love with you
I never loved someone the way that i'm lovin' you"

20.08.2014
Siedzi w jej pokoju na fotelu. Samotny. Zagubiony. Wyczerpany. Cierpiący. Każda najmniejsza rzecz kojarzy mu się z nią. Nawet głupi fotel, na którym spoczywała kiedy pierwszy raz do niej przyszedł. Ten wieczór... Nie miał pojęcia, że zaproszenie na konkurs miało być wielkim początkiem drogi do szczęścia, które dawała mu ona. Krucha blondynka o wielkich, niebieskich oczach. Niestety, droga ta nie zakończyła się tak jak w bajkach Walta Disneya. Tam zazwyczaj księżniczki poślubiają swoich książąt i żyją długo i szczęśliwie. Phil owszem, znalazł damę swojego serca, lecz zakończenie wygląda nieco inaczej. Nieco boleśniej.
Opiera się łokciami o kolana chowając twarz w dłoniach. Po jego policzku spływa pojedyncza łza, lądując na dywanie. Która to już z kolei? Jak długo tam siedział? Stracił poczucie w momencie kiedy zaczęło się ściemniać.
Pokój Mili w mieszkaniu Andersa był największym wrogiem Phila od momentu wypadku. Żywił do niego obrzydzenie i przez kilka tygodni nie miał odwagi tam wejść, lecz musiał w końcu się z tym zmierzyć. Musiał zamknąć jakiś rozdział w swoim życiu i stawić czoło temu, co nękało go od dnia pogrzebu.
Powraca do pozycji siedzącej. Bierze głęboki oddech i wyciera policzek. Rozgląda się po pokoju i nagle zauważa pudełko na wysokiej szafie z ubraniami. Wie, że nie powinien do niego zaglądać. To osobista rzecz Mili, jednak jeśli tego nie zrobi, tylko dołoży sobie niepotrzebnych zmartwień.
Żwawo podnosi się z fotela i podchodzi do szafy. Staje na palcach chwytając czarne, kartonowe pudełko. Na jego dnie widzi pustą kartkę. Wyciąga ją. Okazuje się, że druga strona jest zapisana. Chłopak rozpoznaje pismo swojej dziewczyny. Jego serce bije coraz szybciej kiedy widzi zwrot "Kochany Gregorze".
Wewnętrzny głosik podpowiada mu, aby nie czytał tego, jak przypuszczał, listu. Był napisany w języku angielskim, więc na pierwszy rzut oka nie rozumie pewnych słówek.
Powraca na fotel, opadając ciężko, ciągle patrząc na list. Jego oczy napotykały jedynie pojedyncze słowa, które nie mogły złączyć się w całość. Postanawia pokonać wszelkie opory i przeczytać wszystko.

Kochany Gregorze,
Kiedy będziesz to czytał, mnie prawdopodobnie już nie będzie. Nawet nie wyobrażasz sobie ile razy miałam ochotę skończyć ze sobą, jednak byłoby bardzo nieodpowiedzialnie z mojej strony jeśli nie zostawiłabym chociaż słowa wyjaśnienia.
Wiele razy myślałam o NAS. O mnie i o tobie jako jedność, nierozłączność. Mam tylko nadzieję, że jeśli to czytasz, to znaczy, że było nam razem dobrze, i że na prawdę mnie kochałeś.
To głupie, że w kilka wieczorów dałam Ci się omotać. Myślisz, że nie wiedziałam co wszyscy o Tobie mówią? Jaką mają opinię? Pewnie, że wiedziałam! Serce nie sługa, jak to mówią.
Każdego wieczoru myślałam o Tobie. Zastanawiałam się co robisz, z kim jesteś, czy Ty też o mnie myślisz. To nie Ty przyczyniłeś się do mojego stanu. To ja sama sobie go zgotowałam i sama musiałam sobie z nim poradzić. Nigdy nie obarczałam Cię winą za to co przeżyłam. Dla mnie zawsze pozostałeś austriackim skoczkiem narciarskim, który zawrócił mi w głowie. Nawet zatajenie Sandry nie sprawiło, że zmieniłam do Ciebie nastawienie. Kochałam Cię i nawet tam na górze będę Cię kochać. Do zobaczenia. Nie pozwolę, abyś o mnie zapomniał.

Phil nie może uwierzyć w to co przeczytał. Wertuje kartkę jeszcze kilka razy dokładnie czytając każde słowo. Nie zatrzymuje łez, pozwala im swobodnie spływać na i tak już mokry podkoszulek. Nigdy wcześniej nie spodziewał się, że znajdzie się w takim stanie, kiedy będzie płakał jak małe dziecko.
Jedyną nadzieją była data. "Może napisała to zanim mnie poznała?" przewinęła się myśl przez głowę chłopaka. Spojrzał na liczbę - 01.01.2013. Nowy Rok po Sylwestrze, który spędzili razem. To wtedy pierwszy raz się kochali. Na wspomnienie tamtej nocy gwałtownie wstaje i rozrywa kartkę na strzępy. Szybko wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami. Zbiega po schodach nie zważając na pytający wzrok Andersa. Wybiega z domu. Zamykając drzwi raz na zawsze żegna się ze zmarłą. Żegna się z przeszłością.

_________________________________________

Cześć! To chyba rekord jeśli chodzi o oczekiwanie na tym blogu. Niestety musiałam zawiesić całą blogową działalność (znów) na potrzeby szkoły... Mam nadzieję, że choć trochę się zrehabilitowałam epilogiem.
No cóż, historia dobiegła końca. Trochę inaczej miało to wyjść, ale wtedy namieszałabym jeszcze bardziej. Czekam na Wasze odczucia.
Czas na podziękowania.
Dziękuję każdej z Was, która choć na chwilę zatrzymała się, aby zerknąć okiem na moje wypociny. Szczególnie dziękuję osobom, które regularnie komentowały pomimo mojego nieregularnego... wszystkiego. Jesteście najcudowniejsze! To Wy dajecie mi ciągłej motywacji do dalszej pracy! BUZIAKI :* ♥
Chciałabym poznać Wasze odczucia co do całości, nie tylko do epilogu, także czekam na komentarze i opinie :)
Gorąco pozdrawiam!

sobota, 2 maja 2015

14 - Odkrywam

"Let me hold you for the last time. It's the last chance to feel again"

20.07.2014
Mój przyjazd do Polski nie miał na celu tylko wspieranie Phila. Podłoże leżało gdzieś indziej. W mojej przeszłości.
Przez 2 lata starałam się o tym zapomnieć, ale był to tylko kolejny gwóźdź wbijany w moje serce. "Czas leczy rany" - to najgorsze zdanie wypowiedziane przez człowieka uważającego się za filozofa, pisarza czy Bóg wie kogo. To tylko słowa, które mają za zadanie działać jako pocieszenie po sytuacji, która zadała nam ból. Wszystko siedzi w naszej głowie i tylko my sami możemy to uprzątnąć i raz na zawsze się z tym rozliczyć.
Od dwóch lat wiedziałam o tym, że jestem adoptowana, przez co początkowo czułam się jak obca w swojej własnej rodzinie. Jedyne oparcie miałam w Andersu. To dziwne, ale nie przeżywałam śmierci przyszywanych rodziców jakoś szczególnie. W dniu kiedy dowiedziałam się prawdy, całkowicie zmieniłam do nich nastawienie. Owszem, czułam pustkę, bo to oni pomagali mi spełniać marzenia i to oni mnie zawsze wspierali, lecz... Moja więź z nimi osłabła. Z dnia na dzień czułam coraz większe rozczarowanie. Kiedy przeniosłam się do brata, miałam wrażenie, że całkowicie o mnie zapomnieli. To nie było to, czego potrzebowałam.
Z czasem zdawałam sobie sprawę z tego, że chcieli dać mi czas. Nie były to dla mnie łatwe chwile, a oni nie chcieli się narzucać. Wybór należał do mnie a w ich oczach, uciekłam od nich. Myślałam, że nie chcieli mnie widzieć, tymczasem to we mnie siedział problem. Uświadomienie mi tego sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej.
Przez kilka miesięcy, z dnia na dzień traciłam do siebie szacunek. To było najgorsze uczucie, jakie może dotknąć nastoletnią dziewczynę. Czułam się jak bezużyteczny śmieć, wyrzucony na wysypisko, o którego nikt nie dba, i którego nikt nie zauważa. Wszystko stało się dla mnie obojętne, przestałam jeść, pić, rozmawiać, korzystać z życia. A wszystko zaczęło się od tego przeklętego dnia - 6 lipca 2012 roku.
Wydarzenia z Gregorem tylko pogorszyły moją sytuację. Nie dość, że czułam się odrzucona przez rodzinę, to jeszcze przez chłopaka, który mnie zauroczył. Pomyśleć, że miałam tylko 16 lat...
Światełkiem w moim tunelu okazał się Norweg, na którego widok usta same układają się w uśmiech. Chłopak, który pojawił się dosłownie znikąd w najgorszym dla mnie momencie w życiu. Chłopak, który sprawił, że moje myśli nie kręciły się już tylko wokół szatyna i nigdy nieodgadniętej przeszłości. Jednak, to nie było to...
Phil był cudownym chłopakiem. Ideałem. Miał wszystko to, czego dziewczyna poszukuje u płci przeciwnej. Wiele osób powie, że wybrzydzam, ale mi ciągle czegoś w nim brakowało. Nie był Nim.
Uświadomiłam to sobie kiedy chłopak wyjechał na zgrupowanie i tak na prawdę nie poczułam, że za nim tęsknię. Nie było go na moich osiemnastych urodzinach, a mi nawet nie było przykro. Zamiast tego, miałam czas, aby poukładać przeszłość. Przede wszystkim chciałam poznać swoich biologicznych rodziców.
Wynajęłam detektywa miesiąc wcześniej. Kiedy postanowiłam lecieć do Polski, powiadomiłam go i umówiliśmy się na spotkanie. Ustaliliśmy, że w wieczór mojego przyjazdu spotkamy się ok. 23 na jednym z przystanków na uboczu. Mówił, że nie chce się martwić czy któryś ze skoczków przypadkowo by nas nie zobaczył, tym bardziej, że jestem znana w kilku kadrach narodowych.
Kiedy przyjechałam, powitałam się z Philem i od razu poszłam do pokoju. Nie chciałam zbędnych konfrontacji z Austriakami. Zepsułoby to mój humor, który o dziwo był zaskakująco dobry pomimo długiej podróży. Rozpakowałam się i czekałam aż na zegarze wybije godzina, która mogła zmienić całe moje życie.
Nie mogłam się zdradzić, więc ukradkiem wzięłam parę ubrań Phila z domu. Dobrze, że mieliśmy taki sam rozmiar. Wzięłam podstawowe ubrania, które noszą faceci: full cap, czarna kurtka z kapturem i sportowe buty treningowe. Miałam nadzieję, że jeśli spotkam kogoś przypadkowego, to będę sprawiała wrażenie jakiegoś przedskoczka lub młodego skoczka, który wybrał się na jogging. Wszystko musiało się udać.

***

- Jak ten dzieciak mnie wkurwia! - krzyknąłem chodząc nerwowo po pokoju, który dzieliłem z Michaelem Hayboeckiem. Blondyn siedział na łóżku i ostrożnie na mnie spoglądał. Tak jakby bał się ode mnie oberwać. Muszę przyznać, że w momencie kiedy zobaczyłem kilkadziesiąt minut temu Sjoeena, miałem ogromną ochotę pobić go do nieprzytomności za te wszystkie akcje, które sprowokował. Po zajściu w Lillehammer nagadał szmatławcom jakieś bzdury, że powinienem się leczyć, bo mogę siać niebezpieczeństwo. Stwierdził, że jestem agresywny. Jak do cholery przy takim gówniarzu mam nie być agresywny?!
- Gregor, nie warto - uspokajał mnie Michael, ale jego słowa były dla mnie jak powietrze - niezauważalne.
- Jeszcze ten jego cholerny uśmieszek, chętnie obiłbym mu znów ten parszywy ryj - krzyczałem. Następnie wymruczałem parę przekleństw po austriacku pod nosem i wyszedłem na balkon. Pozwoliłem górskiemu wiatrowi owiewać mi twarz. To było to, co kochałem w Wiśle. Ostry wiatr, który sprawiał, że ulatniały się wszystkie negatywne myśli.
- Nie wytrzymam z nim - powiedziałem po chwili - Michi, pomyśl sobie, że będę musiał patrzyć na jego gębę co konkurs! A co jeśli okaże się lepszy ode mnie? Jak ja to zniosę? Przecież znasz mnie, wiesz, że wtedy nic mnie nie powstrzyma - wylewałem z siebie słowo po słowie.
- Możesz go lekko... Poturbować - zaproponował Hayboeck i wtedy zapaliła mi się żarówka. Racja, przecież nie muszę go zabijać, ani pociągać się do jakichś drastycznych środków. Mogę go unieruchomić na parę miesięcy.
- Morgi przyjedzie samochodem? - zapytałem po chwili namysłu.
- Z tego co wiem, to tak - potwierdził.
Bez wahania zadzwoniłem do przyjaciela. Poprosiłem go, aby na miejscu pożyczył mi swój samochód. Wypytywał o powód, ale wymigałem się, że muszę coś załatwić w pobliskim Szczyrku. Poprosiłem, aby wziął jeden z tych, których rzadko używa np. z jego młodzieńczych lat. Na szczęście się zgodził, ale słysząc jego ton głosu, nie był zadowolony. Pozostało mi mieć tylko nadzieję, że Norweg wybierze się na jakiś wieczorny jogging.
Morgi przyjechał wieczorem. Kiedy zaczęło się ściemniać, usiadłem przy oknie i zacząłem obserwować. Wychodziło kilku Finów, aby pobiegać. Widziałem też jakieś fanki czekające przy wyjściu.
- Masz obsesję - stwierdził Hayboeck - A co jeśli cię złapią?
- Ubiorę kominiarkę a samochód to jeden z tych starszych Morgiego, których w ogóle nie używa. Jestem Schlierenzauer, jakoś się z tego wyłgam.
Blondyn jedynie prychnął i wyszedł z pokoju. Popatrzyłem na zegarek, dochodziła 22. Nagle pewna postać przykuła moją uwagę.
Jakiś chłopak ubrany całkiem na czarno opuszczał hotel. Miał na sobie full cap, z którymi Sjoeen się nie rozstaje a także spodnie i buty z serii tych do treningu. Średni wzrost... Idę!
Schowałem do kieszeni kominiarkę i ubrany na czarno zszedłem na dół. Próbowałem zachowywać się naturalnie i udawać, że wybieram się na bieganie. Panie w recepcji chyba nic nie podejrzewały. Jeden uśmiech i sprawa załatwiona.
Już znajdowałem się w samochodzie. Odpaliłem go i ruszyłem w stronę chłopaka. To musiał być on, miał bardzo podobną sylwetkę. Śledziłem go przez jakiś kilometr, zostając jakieś 100 metrów od niego. Widocznie wybrał się tylko na spacer. Kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości od centrum przyspieszyłem i udawałem, że mój samochód wpada w poślizg. Bez wahania nakierowałem maszynę na chłopaka i tylko poczułem zderzenie przodu samochodu z jego ciałem. Następnie usłyszałem krzyk. Krzyk, który nie należał do Phila. Krzyk wydzielający się z ust dziewczyny. Tej szczególnej dziewczyny.

______________________________________

Kolejny raz nawalam z czasem, jednak kiedy wreszcie się zbieram, żeby coś napisać, zawsze mi coś przeszkadza, aby to dokończyć. Nadrabiałam na raty, wciąż mi wstyd, że mam zaległości sprzed miesiąca. Postaram się to wszystko nadrobić, gdyż teraz mam wolne z powodu matur :D
Co Wy na to? Jak Wam się podoba? Niestety, to już ostatni rozdział. Został tylko epilog. Rozdziały na innych blogach na razie nie będą się pojawiać, dopiero po epilogu tutaj. Liczę na Wasze zrozumienie. Dziękuję każdej, która tutaj zagląda, jesteście cudowne :* ♥ To już prawie 50 000 wyświetleń!

sobota, 28 marca 2015

13 - Jestem nieprzewidywalna


"Running back through the fire when there's nothing left to say,
It's like chasing the very last train when it's too late"

20.07.2014
- Sjoen, jesteś gotowy na zwiedzanie Wisły z całkiem innej strony niż zawodnik FIS Cupu? - zapytał trener Stoeckl na jednym z wakacyjnych obozów kadr A i B w Hiszpanii.
Siedzieliśmy wszyscy w sali konferencyjnej gdzie Austriak miał nam przedstawić oficjalną listę skoczków, którzy udadzą się z nim na zawody z cyklu Letniego Grand Prix w Polsce a następnie w Szwajcarii i Francji.
Każdy z nas chciał jechać, to oczywiste. Stjernenowi aż świeciły iskierki w oczach na myśl o imprezowaniu w Polsce a Hilde wreszcie miał okazję poszaleć po kontuzji. Dla mnie liczyła się jedna rzecz - zwycięstwa.
Mogłem powiedzieć, że w tamtym momencie tylko tego brakowało mi, aby być w pełni szczęśliwym. Chciałem pokazać się na arenie międzynarodowej. Zdawałem sobie sprawę, że Letnia Grand Prix ma znacznie mniejszy prestiż niż Puchar Świata, ale wszystko jest lepsze od rywalizacji z 14, 15-latkami w FIS Cupie.
Nie interesowały mnie imprezy. Bez Mili nie byłem w stanie bawić się na całego, nawet po kilku kolejkach. Czułem się nie fair w stosunku do niej. Chłopaki mówili, że to przejdzie. Nawet jej brat uznał, że przesadzam. Na szczęście miałem oparcie w Johannie Andre Forfangu, który także zaczynał swoją przygodę z kadrą A.
Podczas obozu w słonecznej Maladze telefon miałem dosłownie przyklejony do dłoni. Nie chciałem przegapić choć jednego z smsów od Mili. Byłem w niej niesamowicie zadłużony a jej nieobecność sprawiała, że pragnąłem jej jeszcze bardziej. Byliśmy razem 6 miesięcy.
Muszę przyznać, że początkowo Norweżka wydawała się speszona i nie okazywała mi uczuć, jednak z czasem udało mi się ją odważyć. Myślę, że to po prostu przez jej nieśmiałość i przejścia ze Schlierenzauerem, który swoją drogą nie odzywał się przez cały ten okres czasu. Doskonale rozumiałem, że Mila nie chciała pojawiać się na zawodach. Obawiała się, że to mogłoby się skończyć tak jak zawody w Lillehammer. Anders wspominał, że dziewczyna dostała zaproszenie na zawody w Polsce jako osoba odpowiedzialna za organizację czasu kadry norweskiej, ale była dosyć sceptycznie do tego nastawiona.
Wracając do Hiszpanii: po zadanym pytaniu patrzyłem na trenera z niezrozumieniem na twarzy. Nie byłem pewien czy on właśnie chciał dać mi do zrozumienia, że jadę do Polski czy po prostu się ze mnie naigrawał. Wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie. Minuty mijały a ja musiałem coś powiedzieć.
- W sensie, że lecę z wami do Polski? - zapytałem a następnie zdałem sobie sprawę, że właśnie zrobiłem z siebie sierotę na oczach starszych, znacznie bardziej doświadczonych skoczków, którzy byli dla mnie autorytetami.
- Nie, jedziesz na hulajnodze - odparł Stoeckl.
- Taka różowiutka by ci pasowała, Philuś - dodał Tom powstrzymując śmiech.
- Z kokardkami i dzwoneczkami! - odezwał się Fannemel na co cała sala wybuchła śmiechem.
Czułem jak się czerwienię. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Niestety, taka była rola skoczków dopiero wprowadzanych do kadry, mieli służyć jako kozioł ofiarny kadry. Zazwyczaj miałem cięty język, ale przy trenerze lepszym wyjściem było po prostu siedzieć cicho, aby nie stracić w jego oczach.
- Jedziesz z nami - powiedział w reszcie kiedy wszyscy się uspokoili.
- Uuuuu, ktoś tu będzie miał chrzest! - zawołał Bardal co spotkało się podekscytowaniem reszty starszych skoczków.
- Nie martw się Phil, Johann też jedzie - dodał Stoeckl a oczy wszystkich zwróciły się ku filigranowemu brunetowi siedzącemu w kącie na końcu sali. Wrzawa dalej trwała. Każdy zaczął dzielić się pomysłami co do naszego rzekomego chrztu.
- Więcej osób do picia - odezwał się Hilde.
- Spokój! Żadnego picia nie będzie! - ryknął trener momentalnie zmieniając wyraz twarzy z łagodnej i radosnej na poważną i nieprzyjemną - Macie skupić się na przygotowaniach.
Patrzył na nas kamiennym wzrokiem czekając na reakcje, wszyscy siedzieliśmy a buzia nam opadła do podłogi. Po chwili trener wybuchnął śmiechem i powiedział:
- Jakbyście.,. widzieli... wasze... miny - dławił się Austriak.
- Alex, ty skończony trenorzyno od siedmiu boleści - zawołał Bjoern Einar Romoeren, który w kadrze pełnił funkcję kogoś na pozór asystenta trenera - Ja wiedziałem, że z tymi Austriakami jest coś nie tak - dodał śmiejąc się.
Próbowałem jakoś wczuć się w sytuację, ale nie zbyt mi to wychodziło, tak jak innym skoczkom. Nie wiedziałem czy śmiać się razem z trenerem, czy przypadkiem nie uznałby tego za nieodpowiednie, więc starałem się zachować spokój i obserwować rozwój sytuacji.
- Koniec żartów. Polska na nas czeka, panowie! - powiedział trener po czym każdy rozszedł się do swojego pokoju, aby spakować się i przygotować do podróży do Polski.

***

Polska. Wisła. Malinka. Jedno miejsce. Masa wspomnień. Jednocześnie tych pozytywnych i negatywnych, lecz tych drugich chyba było więcej... Na myśl o powrocie do Polski w moim żołądku pojawiała się potężna gula a serce krzyczało "nie rób tego!". 
Przez kilka ostatnich tygodni postanowiłam potajemnie uczęszczać na terapię do tego samego psychologa, który pomógł mi wydostać się z dołka 2 lata wcześniej. Wraz z ponownym pojawieniem się Schlierenzauera w moim życiu powróciły niechciane wspomnienia a rana odnowiła się. Lekarz stwierdził, że nic innego nie jestem w stanie zrobić jak znów odwiedzić to miejsce i pozbyć się niechcianych wspomnień zastępując je nowymi, przyjemnymi. Początkowo uznałam to za beznadziejny i bezsensowny pomysł. Miałam nawet wrażenie, że to Anders lub Phil nakłonili mężczyznę, aby mnie namówił na wyjazd, ale przecież moje sesje miały zostać utrzymane w tajemnicy właśnie po to, aby Norwegowie się nie wtrącali. Nie mieli pojęcia, że 2 razy w miesiącu spotykałam się, aby wyżalić się obcemu człowiekowi.
Został 1 dzień do odlotu. Phil i reszta kadry przebywali w Hiszpanii na zgrupowaniu skąd mieli polecieć bezpośrednio do Polski. W ten sam dzień, Sjoeen poinformował mnie o tym, że trener wybrał go do składu. Chłopak nalegał, abym przyjechała. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odmówiłam tłumacząc się przygotowaniami do studiów. Co prawda do rozpoczęcia semestru pozostały 3 miesiące, ale skoczek po nieudanych próbach przekonania mnie dał sobie spokój. Miałam wrażenie, że był obrażony, ale byłam pewna, że jak mnie zobaczy, od razu mu przejdzie.
Umówiłam się z Anette oraz jej nowym chłopakiem, Karlem, że razem udamy się w podróż. Oni mieli zostać tam kilka dni dłużej a ja wrócić z resztą kadry. Jedyną osobą ze sztabu, która wiedziała o moim przyjeździe był trener Stoeckl, jednak myślę, że to nie wpłynęło na jego decyzję co do wyboru Phila, który w poprzednim sezonie wygrał cały cykl FIS Cup oraz kilka zawodów Pucharu Kontynentalnego.
Krzątałam się po mieszkaniu nerwowo myśląc co mogę jeszcze zabrać. Z jednej strony byłam spokojna, bo przecież mój chłopak i brat tam będą i nic nie może mi się stać, ale z drugiej byłam pełna obaw, że widok Austriaka znów sprawi mi ból i to wszystko tylko pogorszy sprawę.
Po kilku godzinach byłam gotowa. Dochodziła północ, na lotnisku miałam być już o 11, więc położyłam się spać. Już za kilkanaście godzin miało się okazać czy przeszłość da o sobie zapomnieć czy wręcz przeciwnie.

***

- Anders! - zawołałem idącego przede mną Norwega - Rozmawiałeś ostatnio z Milą?
Chłopak odwrócił się i stanął. Byliśmy na lotnisku i właśnie kierowaliśmy się do odprawy. Nie chciałem rozmawiać o niej przy wszystkich a zwłaszcza przy Tomie, któremu niezbyt ufałem. Ma zbyt długi jęzor i prawdopodobnie wszystko wypaplałby dziewczynie. Anders pomimo, że był jej bratem, potrafił zachować dla siebie niektóre rozmowy.
- Yyyy.... No wczoraj a co? - zapytał drapiąc się po głowie.
- Nie odbiera ode mnie - powiedziałem spoglądając odruchowo na wyświetlacz telefonu oczekując imienia i zdjęcia mojej ukochanej z podpisem "nowe połączenie od". Nic takiego nie zobaczyłem. Znów poczułem to okropne uczucie rozczarowania.
- Ona tak czasami ma. Nie odbiera od nikogo - przyznał.
- Nigdy się nie zdarzyło, aby nie odebrała ode mnie. Nawet jak się kłóciliśmy... - powiedziałem bardziej do siebie niż do Andersa.
- Jakiś problem? - dopadł nas Stoeckl.
- Nie - odparłem odruchowo i ruszyłem w stronę odprawy.
Cały lot minął mi na rozmyślaniu o Mili. Analizowałem każde wypowiedziane przeze mnie słowo i doszukiwałem się co mogłem zrobić źle. Może za bardzo na nią napierałem z tym wyjazdem? W końcu to tam wszystko się zaczęło, a potem jeszcze śmierć przybranych rodziców... Stwierdziłem, że jestem okropnym chłopakiem i miałem ogromną ochotę rozpłakać się jak małe dziecko kiedy nie odpowiadała na moje kolejne telefony. Doszło nawet do tego, że całkowicie wyłączyła urządzenie. Wtedy myślałem, że sobie coś zrobię. Na szczęście lądowaliśmy już wtedy na lotnisku w Krakowie i musiałem zająć myśli czymś innym.
Podróż z Krakowa minęła szybko. Udało mi się nawet zasnąć na dwie godziny. Kiedy zajechaliśmy do hotelu, czekała nas odprawa techniczna. W ogóle nie byłem w stanie kontaktować. Nie dość, że byłem zaspany, to w dodatku moje myśli krążyły wokół dziewczyny. Zdawałem sobie sprawę, że w takim wypadku moje skoki na Malince nie osiągną nawet 90 metrów, lecz nie mogłem oderwać się od poczucia winy, że to przeze mnie Mila się obraziła. Dopuściłem do siebie nawet myśl, że dziewczyna będzie chciała ze mną zerwać kiedy wrócę z konkursów. Chyba bym tego nie przeżył.
Stałem w holu, opierając się o walizkę, z wzrokiem wbitym w podłogę i udawałem, że słucham uwag trenera. Po chwili poczułem szturchnięcie w bok, który jakby wybudził mnie z bardzo długiego snu.
- Śpiąca królewno, patrz kto tam stoi i się z ciebie śmieje - powiedział Tom wskazując na ladę w recepcji.
Mila. Moja dziewczyna. Moja niska, filigranowa blondyneczka. Uśmiechała się od ucha do ucha a kiedy zauważyła, że patrzę się w jej stronę, podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.
Kamień spadł mi z serca. Wreszcie mogłem poczuć jej słodki zapach i wtulić policzek w jej miękkie, długie włosy.
Zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie trzymam w ramionach cały mój świat.






__________________________________

Oj, Kochane, znów nawaliłam i z czasem i z nadrabianiem opowiadań. Na szczęście idzie przerwa świąteczna, więc wszystko postaram się nadrobić. Zostawiajcie mi linki w spamie. Brakuje mi Waszych opowiadań, ale ledwo znalazłam chwilkę, aby napisać ten rozdział. Już przedostatni. Tak, zbliżamy się do końca. Postanowiłam, że Fallen to pieces rozpocznę jak skończę Sztukę, bo inaczej nigdy nie doczekacie się końca tutaj xD Przepraszam za wszystko i liczę, że Wam się spodoba. Dziękuję za każdą opinię ♥

Pozdrawiam :*

piątek, 6 marca 2015

12 - Martwię się

"Gonna take some time to do the things we never had"

7.12.2013
Jak on mógł! Mężczyzna, którego zobaczyłam wtedy w lesie był całkowitym przeciwieństwem Gregora, w którym zakochałam się w Polsce. W momencie kiedy uderzył Phila, poczułam, jakby spoliczkował mnie a nie jego. Stałam kilkadziesiąt metrów, z tyłu obserwując zaszłą sytuację. Ukryłam się za drzewem, aby mnie nie zauważyli. Nie byłam w stanie usłyszeć o czym rozmawiali, ale doskonale widziałam furię w oczach Austriaka oraz spokój na twarzy Sjoeena.
Gregor uderzył go w twarz! Nie dość, że ucierpiała szczęka chłopaka, to jeszcze użył dość dużą siłę i chłopak walnął w drzewo za nim. Nie mogłam wytrzymać, musiałam tam wkroczyć i wygarnąć wszystko Schlierenzauerowi.
Zdeterminowana zaczęłam biec w ich stronę. Gregor na mój widok złagodniał. Nie widziałam już tej przerażającej furii na jego twarzy. Chciał mnie złapać, nawet przytulić! Poczułam ciężką gulę w żołądku, która sprawiła, że zrobiło mi się niedobrze. Nie mogłam popatrzeć mu w oczy. Zbyt dużo bólu zadały mi, utrwalając się w mojej podświadomości i nękając mnie w snach.
- Nie dotykaj mnie! - krzyczałam. Za swoimi plecami słyszałam głos Toma. Widocznie zauważył szarpaninę i jak to Tom, nie mógł przepuścić takiej okazji, aby wkroczyć.
Austriak wreszcie mnie puścił. Moja determinacja, aby powiedzieć mu wszystko co o nim myślę, ulotniła się z sekundą gdy nasze ciała znów się złączyły w dotyku. Kto by pomyślał, że zwykłe trzymanie za ramię może spowodować tak potężne drganie całego ciała?
Spotkanie z Gregorem dodatkowo sprawiło, że nie mogłam zebrać myśli. Miałam wrażenie, że zapomniałam jak się oddycha, mówi, normalnie funkcjonuje. Zamknęłam oczy, klęcząc na śniegu. Nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje. Jedyne co słyszałam, to urywane krzyki Toma i chyba mojego brata.
W pewnym momencie dopadła mnie myśl, że to przecież nie ja ucierpiałam najbardziej. Ofiarą był niczemu winny Phil, który siedział pod drzewem, skulony z bólu. I to przeze mnie! Gdyby nie ja i cała ta chora sytuacja, chłopak nie musiałby teraz martwić się o to, czy jego sezon właśnie się skończył.
Otworzyłam oczy, wzięłam głęboki oddech i podniosłam się z podłoża. Obraz miałam trochę zamazany przez łzy zbierające się w powiekach. Pomimo to, wzięłam się w garść. Podeszłam do Norwega. Dopiero wtedy mogłam z bliska przyjrzeć się jego ranom. Nie było tak źle. Mogłam na sto procent potwierdzić, że szczęka nie była złamana. Niestety, na policzku robił się okropny siniec, który aż prosił się o kostki lodu.
Ulepiłam kulkę ze śniegu i podałam ją Philowi.
- Przyłóż sobie do policzka, chociaż trochę ci ulży - powiedziałam a on znów spojrzał na mnie tymi oczami pełnymi miłości i wdzięczności.
Próbowałam uśmiechnąć się pokrzepiająco, jednak wyszedł z tego grymas. Spuściłam wzrok. W oddali usłyszałam, jak Tom i Anders zbliżają się do nas.
- Chłopie! Tobie potrzebny jest lekarz - powiedział Hilde na widok skoczka.
- Wytrzyj się trochę, żeby nie było dramy wśród kibiców i idziemy do lekarza kadry - powiedział stanowczo Anders a potem zwrócił się do mnie - A ty lepiej się nie oddalaj i trzymaj się z nami.
Nigdy wcześniej nie widziałam go tak poważnego. Widziałam jak kontrolował się, aby nie wybuchnąć. Jego wzrok był niespokojny, mówił bardzo szybko. Był poirytowany, ale jednocześnie martwił się o mnie. Przecież to ja prosiłam go, aby dopilnował, żeby Schlierenzauer nigdy więcej się do mnie nie zbliżył...
Wyszliśmy z tego przeklętego lasu. Przez całą drogę nikt się nie odzywał, dopóki nie przekroczyliśmy progu domku Teamu Norway. Nikogo w nim nie było, nawet Anette.
- Poszukamy lekarza a ty tu z nim siedź i nawet nie myśl o tym, aby się ruszyć poza próg tych drzwi - powiedział Tom. On także zachowywał się nienaturalnie. Przeraziła mnie taka wersja chłopaków. Miałam nadzieję, że już nigdy ich takich nie będę miała okazji oglądać.
Usiedliśmy na ławce. Krew znów zaczęła się lać, tym razem z nosa Phillipa. Syknął kiedy poczuł ciecz na ustach.
Nie mogłam na to bezczynnie patrzyć. Wstałam i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu.
- Co robisz? - zapytał.
- Szukam apteczki - odparłam pewnie.
Podeszłam do jednej z wielkich toreb. Gdzieś tutaj musiała znajdować się chociaż najmniejsza pomoc medyczna.
- Daj spokój, lekarz zaraz się tym zajmie - powiedział, jednak nie przekonał mnie tym. Dalej szperałam w wielkiej, czarnej torbie.
Ubrania, ubrania i jeszcze raz ubrania! Dopiero na samym spodzie zauważyłam malutką walizeczkę a w niej woda utleniona, bandaże i parę plastrów.
- Musi na razie wystarczyć - powiedziałam pod nosem i wróciłam na miejsce obok Norwega.
Najpierw przemyłam ranę wodą. Starałam się robić to najdelikatniej jak mogłam. Skoczek wydawał się niewzruszony i przez cały ten czas wlepiał we mnie swoje brązowe tęczówki. Nieco mnie to deprymowało, skupiłam się jednak na tym, aby jak najstaranniej doprowadzić jego twarz do jako takiego ładu. Plastry i bandaże nie były potrzebne. Wielki siniec pod okiem błagał o kostki lodu, czego wtedy nie byłam w stanie mu zapewnić. Krew z nosa przestała się lać. Zrobił się niewielki strup nad górną wargą.
Kiedy skończyłam, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. Przez kilka sekund patrzyliśmy się sobie nawzajem w oczy. Chociaż wszystkie możliwe głosy wewnątrz mnie kazały mi to przerwać, nie mogłam oderwać się od hipnotyzującej głębi Norwega.
Phil miał coś egzotycznego w swojej twarzy. Nieco skośne oczy, ciemniejsza cera, cudowny, szeroki uśmiech... To coś nie pozwalało mi przejść obok niego obojętnie. 
Nie pamiętam ile czasu trwaliśmy w zupełnej ciszy. Tylko ja i on wpatrujący się w siebie. Nie śmieliśmy nawet drgnąć, chociaż moje ciało ledwo wytrzymywało napięcie między nami. W końcu Phil nie mógł się powstrzymać. Nachylił się nade mną a nasze usta złączyły się w długi, czuły pocałunek.
Było to coś całkowicie innego niż kilka godzin wcześniej. Wtedy w domku czułam się całą naelektryzowana. Serce biło mi jak szalone, miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy i tak skończy się historia miłosna panny Fannemel i norweskiego skoczka Sjoeena.
Delikatnie dotknął dłonią mojego policzka a mnie przeszedł kolejny dreszcz. Wtuliłam się w jego ramiona, zarzucając ręce na szyję. Przerwaliśmy pocałunek i złączyliśmy nasze czoła wciąż patrząc sobie w oczy. Uśmiechnęłam się po czym lekko musnęłam jego wargi.
- Bądź ze mną - szepnął - Nie pozwól, aby to był nasz ostatni pocałunek.
Pocałowałam go w czubek nosa po czym rzekłam:
- Kocham cię.




_______________________________________________

Hej! Skróciłam czas oczekiwania do dwóch tygodni :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Akcji trochę mało, długość też nie zadowala, ale chciałam przedstawić zacieśnianie się więzi między tą dwójką.
8 miesięcy... Nie, to nie chodzi o ciążę, tyle mogę zdradzić :)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem ♥ Czekam na Wasze opinie i zabieram się za nadrabianie rozdziałów u Was. Przypomnę, że biorę pod uwagę tylko blogi zostawione w spamie. Pozdrawiam :*

poniedziałek, 16 lutego 2015

11 - Nie rozumiem

"I stopped using my head let it all go, got you stuck on my body, like a tattoo"


7.12.2013

Ułamek sekundy, nagły impuls i wszystko staje do góry nogami. Zrobiłam coś przeciwko sobie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że ranię podwójnie a jedną z moich ofiar stał się niczemu winny Phil. Nie czułam do niego zupełnie nic poza wdzięcznością a mimo to, nasze usta złączyły się w czuły pocałunek. Miałam do siebie ogromny żal, że w ten sposób zrobiłam Norwegowi niepotrzebne nadzieje na coś więcej niż związek. A może niekoniecznie niepotrzebne?
Po kilku sekundach oderwałam swoje usta od warg Phila. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Jego brązowe tęczówki nie wyrażały oburzenia czy zdezorientowania. Wydawało się, jakby chciały powiedzieć "Tak, ja też jestem w tobie zakochany". Początkowo się przeraziłam, lecz z czasem imponowało mi to, że tak świetny chłopak jak Phil żywi do mnie silne uczucie.
Tylko, że ja nie tego nie odwzajemniałam. Nigdy. Nawet potem, z biegiem czasu nie byłam w stanie poczuć coś więcej do Norwega. Nie potrafiłam pokochać go tak, jak Gregora.
Uśmiechnęłam się lekko, lecz nie mogłam dalej trwać w tym fałszu. Bez słowa odłączyłam się od grupki Norwegów i żwawym krokiem ruszyłam w stronę domku.
Po policzkach zaczęły spływać mi łzy a moją głowę zaprzątały wyrzuty sumienia. Myślałam, że raniąc Schlierenzauera poczuję się lepiej, tymczasem nie dość, że nękało mnie poczucie winy, to przed oczami miałam wzrok Phila pełen miłości i zrozumienia.
Poza tym targały mną skrajne emocje z powodu zobaczenia Austriaka. Minęło tyle czasu, tyle okropnych rzeczy miało miejsce a ja wciąż tak samo reagowałam na jego widok. Motyle w brzuchu, przyspieszone bicie serca, ale także strach, który pojawiał się za każdym razem od momentu konkursu w Wiśle. Strach przed ponownym ciosem.

***

Nie mogłem w to uwierzyć! Początkowa radość na widok dziewczyny przerodziła się w ogromny ból zadany przez nią. Osoba, którą kocham sprawiła mi tak wielką przykrość. To nawet nie było przykre! To był cios poniżej pasa!
Mila. Moja mała Mila, blondynka, która oczarowała mnie swoim silnym charakterem, na moich oczach pocałowała jednego z młodszych skoczków norweskiej kadry, Phillipa Sjoeena. Nie mogłem na to patrzeć. Z frustracją cisnąłem czapką o pokryte śniegiem podłoże i żwawym krokiem ruszyłem ku naszemu domku.
Na szczęście nie było tam nikogo, wszyscy oglądali poczynania Morgensterna. Cholera jasna! To ja powinienem być tam u góry! To ja powinienem właśnie w tamtym momencie denerwować się skokiem. TO JA miałem wygrać ten konkurs, aby wrócić na pozycję lidera. Co się stało?
Przed skokiem siedziałem u góry i czekałem na swoją kolej. Obok mnie siedzieli Richard Freitag oraz Tom Hilde. Niemiec nerwowo wypytywał o jakąś dziewczynę zwaną Anette. Z tego co udało mi się usłyszeć, Norweg powiedział, że jest u dołu skoczni razem z Milą. Na wzmiankę o dziewczynie, która kompletnie zawróciła mi w głowie, spojrzałem z nadzieją na Hilde, jednak zaraz potem zganiłem się w myślach. Jeszcze tego brakowało, żeby Schlierenzauer wyszedł na podsłuchiwacza!
Nadeszła moja kolej. Przecież ja nie byłem jeszcze gotowy! Nie potrafiłem się skupić, zebrać myśli, uspokoić. Zdezorientowany wziąłem narty i czekałem aż skoczek przede mną odda swój skok. Przed oczami miałem widok błękitnych oczu Norweżki i jej cudowny uśmiech, który mógłby mnie budzić aż do śmierci.
Oddałem jeden z najgorszych skoków w sezonie. Ledwo doleciałem do punktu konstrukcyjnego, nawet nie było mnie stać na telemark. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- No to się popisałeś, Schlierenzauer - powiedziałem do siebie przebierając się.
Przez większość drugiej serii nie wychodziłem z domku. Grałem w jakąś grę na telefonie próbując się odmóżdżyć, jednak kilka pytań wracało do mnie wciąż i wciąż.
Dlaczego przez tyle czasu się do mnie nie odzywała? Dochodziły mnie myśli, że dowiedziała się o Sandrze, ale przecież w tamtym czasie próbowałem jak najlepiej ukryć mój związek z Austriaczką. Poza konkursem w Wiśle...
Z pewnością któryś z Norwegów mnie z nią zobaczył i może nawet przypadkiem wspomniał o nas w obecności Mili.
Musiałem to wytłumaczyć. Początkowo nie chciałem wychodzić z domku, bo nie miałem pojęcia co mógłbym powiedzieć dziewczynie gdybym ją przypadkowo spotkał, ale wtedy zadziałał impuls.
Schowałem telefon i wyszedłem. Po drodze spotkałem Stefana i Michael'a, którzy byli nieco zdenerwowani.
- Co się dzieje? - zapytałem.
- Oj, stary. Masz przejebane - powiedział Michael patrząc się w pewien punkt za moimi plecami.
Spojrzałem na obydwóch pytająco.
- Odwróć się, idioto! - zawołał Kraft wskazując palcem.
Gwałtownie odwróciłem głowę a moim oczom ukazał się obrazek, na którym Mila całowała się z tym gówniarzem.
Miałem ochotę pójść tam i uderzyć w twarz Norwega, jednak wtedy zadziałały resztki zdrowego rozsądku. Wyładowałem furię na czapce i odszedłem z powrotem do domku.
Usiadłem na ławce w środku ukrywając twarz w dłoniach. Musiałem ochłonąć. Pomimo, że temperatura wynosiła jakieś -10 stopni, było mi niemiłosiernie gorąco. Po kilku minutach zdołałem się uspokoić. Postanowiłem wyjść z nadzieją, że znajdę Milę samą. Przeszedłem parę metrów rozglądając się za Norweżką. Temperatura znacznie spadła, moją twarz owiał mroźny wiatr, zaczął prószyć śnieg, który przysłaniał mi widoczność. W tamtym momencie żałowałem, że zostawiłem swoją czapkę gdzieś w zaspie. Sponsor nie byłby zadowolony.
Szedłem opatulony szalikiem w stronę zeskoku. Konkurs się jeszcze nie skończył. Po drodze wpadłem na kogoś. Zdenerwowany podniosłem głowę a moim oczom ukazała się znana twarz.
- Sorry - powiedział a ja po kilku sekundach rozpoznałem w nim chłopaka, którego pocałowała Mila.
- Nie tak szybko, młody - powiedziałem szarpiąc go za łokieć i ciągnąc w ustronne miejsce.
Zdezorientowany skoczek opierał się. W końcu nie codziennie Gregor Schlierenzauer przeprowadza próbę uprowadzenia młodego norweskiego skoczka. Dzięki temu, że byłem wyższy i znacznie lepiej zbudowany, udało mi się przeciągnąć go kilka metrów w stronę lasu zaraz obok skoczni.
- Pojebało cię, Schlierenzauer?! - krzyczał po angielsku Sjoeen.
Kiedy znajdowaliśmy się w bezpiecznej odległości od kibiców i innych skoczków puściłem osiemnastolatka.
- To jakaś ukryta kamera? Zaraz wyskoczy reżyser krzycząc "mamy cię!", prawda? - pytał ze złością.
- Przymknij się na chwilę - rozkazałem - Mam sprawę.
Prychnął przewracając oczami.
- Ciekawe jaką sprawę może mieć do mnie Gregor Schlierenzauer na jakimś odludziu - powiedział ironicznie po czym dodał - Porażka boli? Czas się przyzwyczajać.
Z każdym jego słowem czułem jak ciśnienie niebezpiecznie szybko mi się podnosi. Ledwo się powstrzymałem przed uderzeniem chłopaka w twarz, co z pewnością zrobiłbym gdyby powiedział choćby jedno zdanie więcej.
Wziąłem głęboki oddech. Czułem jak mroźne powietrze wypełnia mi płuca co spowodowało ból w klatce piersiowej. Jeszcze tego brakowało, żebym się przeziębił!
Myślałem jak ubrać w słowa to, co zaraz miałem powiedzieć. Każda sekunda zwłoki działała na moją niekorzyść, więc zacząłem:
- Co cię łączy z Milą Fannemel?
Nastała chwila ciszy po czym Norweg wybuchnął śmiechem. Widocznie nieźle się bawił. Musiałem przekomicznie wyglądać gapiąc się na niego z miną co najmniej jak u niedorozwiniętego.
- To... Ty jesteś... Tym jej... - mówił dosłownie dławiąc się śmiechem.
- Kim?! - ryknąłem w jego stronę - Kim, do cholery?! - złapałem go za szalik. Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry. Sjoeen już się nie śmiał. W mgnieniu oka przybrał pokerową twarz. Nie wzruszony patrzył wprost w moje oczy a ja w jego. Mogłem zobaczyć w nim zawziętość i pewność siebie. W pewnym sensie mi zaimponował. Żaden skoczek w jego wieku jest w stanie się tak zachować. No, może oprócz mnie.
- Nie musisz się o nią martwić. Z pewnością ma kto teraz zaspokajać tą dziką kocicę - powiedział spokojnie po czym uśmiechnął się ironicznie.
Bez wahania uderzyłem go w twarz. Wyładowałem na jego szczęce całą moją frustrację, z którą zmagałem się przez ostatnie kilka miesięcy. Sjoeen odskoczył ode mnie a z jego twarzy zaczęła spływać krew.
- Gregor! - usłyszałem piskliwy głosik dochodzący od strony skoczni.
Odwróciłem się w tamtą stronę. Widziałem Milę biegnącą w naszym kierunku. Ruszyłem ku niej a kiedy dzieliło nas kilka metrów przyspieszyłem i zamknąłem ją w swoich ramionach.
Nareszcie mogłem ją dotknąć, nareszcie mogłem popatrzyć w jej błyszczące oczy, nareszcie mogłem poczuć w dłoniach jej delikatne blond włosy.
Popatrzyła na mnie swoimi błękitnymi tęczówkami. Przeraziłem się. Jej oczy były przekrwione, wokół nich znajdowała się ciemna otoczka. Ledwo mogłem dostrzec w nich tę iskrę niewinności i nieugiętości, która urzekła mnie wtedy w Polsce.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem - powiedziałem wreszcie jednak ta jakby zbudzona ze snu, nagle zaczęła bić mnie pięściami po piersiach.
- Nie dotykaj mnie! - krzyczała.
- Puść ją, Schlierenzauer! - usłyszałem zbliżający się głos Hilde.
Jak poparzony uwolniłem dziewczynę ze swoim objęć. Tyle pytań narodziło się w mojej głowie w tamtym momencie... Jednak odpowiedź na nie miała przyjść dopiero 8 miesięcy później.



___________________________


KOCHANE! Nawaliłam po całości. 1,5 miesiąca bez rozdziału, nie wspominając o drugim blogu... Bardzo, ale to bardzo Was za to przepraszam. Złożyło się na to kilka czynników (szkoła, rodzina, chłopak etc), ale nie będę Was tym zanudzać. Oddaję w Wasze ręce nowiutki rozdział.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wykreowanie Phila na taką postać :*
Czekam na Wasze opinie i serdecznie dziękuję za każdy komentarz ♥

PS. Nadrabiam, nadrabiam i jeszcze raz nadrabiam. Mam nadzieję, że do końca tygodnia się wyrobię i wstawię nowy rozdział na W poszukiwaniu szczęścia.
Tymczasem zapraszam na jeszcze nie zaczęty blog o Michaelu Hayboecku - Falling to pieces.

czwartek, 1 stycznia 2015

10 - Uciekam

"It's unforgivable, I stole and burnt your soul, is that what demons do?"


7.12.2013

Następnego dnia zjawiłam się pod skocznią po oficjalnym treningu a przed serią próbną. Konkurs zaczynał się o godzinie 16, więc kiedy wychodziłam z domu już się ściemniało. Wiał lekki wietrzyk i od czasu do czasu padał śnieg, ale nie było to przeszkodą nie do pokonania dla skoczków. Wcześniej umówiłam się z dawno niewidzianą przeze mnie Anette, córką trenera Stoeckla.
Dziewczyna przez ostatni rok wyrosła, sprawiała wrażenie dojrzalszej. Przefarbowała włosy, zaczęła się mocniej malować i przede wszystkim dużo schudła.
- Cześć! - zawołałam kiedy jeden z busów skoczków norweskich podjechał pod mieszkanie. W środku oprócz Austriaczki znajdowało się kilka osób ze sztabu i dziennikarzy pracujących dla kadry.
- Hej - odparli pojedynczo.
Usiadłam obok Anette. Byłam niezmiernie ciekawa co działo się u niej przez ostatni rok. Słyszałam, że jej związek z Richardem Freitagiem się rozpadł w dramatyczny sposób, jednak nie chciałam zaczynać naszej rozmowy od przykrych opowieści. Już wcześniej, przez telefon, przeprosiłam ją za to, że się nie odzywałam i w skrócie podałam powód, czyli załamanie nerwowe i śmierć rodziców. Potem zdałam sobie sprawę, że dziewczyna nic nie opowiedziała mi o sobie. Było to trochę egoistyczne z mojej strony, dlatego w tym dniu postanowiłam poświęcić całą swoją uwagę Anette.
- Już myślałam, że umarłaś - powiedziała Austriaczka po czym najwyraźniej zrobiło jej się głupio z powodu swojego nietaktu - Przepraszam - dodała ciszej.
- Już jest okay, nie masz za co przepraszać - powiedziałam wymuszając uśmiech. To nie była prawda. Mój stan emocjonalny uległ znacznej poprawie, to znaczy nie wybuchałam już płaczem na nazwisko "Schlierenzauer". Na zewnątrz pozostawałam niewzruszona, jednak potrafiłam całymi nocami nie spać i rozmyślać o wszystkich przykrych sytuacjach, które mnie spotkały. Męczyła mnie bezsenność i niechęć do jedzenia, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Postanowiłam się nie poddawać, nie w takim momencie.
- Jesteś bardzo silna, podziwiam cię - odparła patrząc mi w oczy. Dopiero teraz zauważyłam siną obwódkę wokół jej oczu, którą próbowała sprytnie przykryć makijażem. Jej niebieskie tęczówki nieco wyblakły. Nie grały już w nich iskierki radości i szaleństwa. Zamiast tego pojawiło się zmęczenie i ból.
Siedziałyśmy jakąś godzinę w ciszy przerywanej rozmowami dziennikarzy. W końcu dotarłyśmy na skocznię Lysgardsbakken w Lillehamer. Poczekałyśmy aż wszyscy wysiądą z samochodu. Kiedy wstałam, Anette pociągnęła mnie za rękę.
- Poczekaj chwilę - powiedziała.
Kiwnęłam twierdząco głową i zasunęłam drzwi busa. Wróciłam na swoje miejsce siedzące obok Austriaczki.
- Wiem, że nie jesteś głupia, ani ślepa, więc chce ci to wytłumaczyć - pokazała na swoją twarz, głównie oczy.
- Jak nie chcesz to nie musisz, na prawdę - odparłam uśmiechając się.
- Wiesz, że byłam w potajemnym związku z Freitagiem - zaczęła ignorując moje poprzednie zdanie - Podczas tego konkursu w Polsce, rok temu, my... - przerwała żeby wziąć oddech - No wiesz, zrobiliśmy to - wydusiła wreszcie.
- Aha - cicho odparłam spuszczając wzrok.
- Nie wiem, może chłopaki, ci coś wspominali, może nie. Tak jakoś dwa miesiące po tym dowiedziałam się, że jestem w ciąży - zauważyłam spływające łzy po jej policzkach - Powiedziałam o tym Richardowi, spotkaliśmy się. Mila, on chciał tego dziecka! - powiedziała patrząc wprost w moje oczy.
Faktycznie, Tom coś wspominał. Jak brzmiało to zdanie? "Bo będziesz cierpieć tak jak Anette". On już wtedy przeczuwał skutki związku Niemca z Austriaczką...
- No więc co się stało? - zapytałam.
Otarła wierzchem dłoni łzy z policzka. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Ojciec jak się dowiedział zabronił mi jeździć na konkursy, bo nie chciał, żebym się spotykała z Richardem - pociągnęła nosem - Nie widziałam go pół roku. Tata kontrolował nawet moje połączenia z komórki. Chyba przez to poroniłam w siódmym miesiącu... - prychnęła ironicznie.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Byłam pogrążona we własnych myślach. Może w pewien sposób próbowałam wejść w skórę Anette. Miała wtedy niespełna 18 lat w dodatku Richard był jej pierwszym poważnym chłopakiem, jeśli można go było tak nazwać. Widać, że kochała go całym sercem a wspomnienie jego osoby sprawiało jej niesamowity ból. To prawie tak jak mi...
- Pewnie się teraz spotkacie - zagadnęłam próbując ją pocieszyć.
- Przecież on ma kontuzję! - zawołała z oburzeniem lecz po chwili dodała - Przepraszam.
- Nic się nie stało - odparłam łapiąc ją za rękę i gładząc jej wierzch kojąco.
Kiedy Anette udało się uspokoić, wyszłyśmy z samochodu i od razu skierowałyśmy się do domku przeznaczonego kadrze Norwegii skąd nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić.
W środku siedzieli Phil, wysoki blondyn Daniel Andre Tande oraz najmłodszy z nich Johann Andre Forfang, z tym, że ten ostatni już przygotowywał się do wyjścia. Pozostała dwójka miała już na sobie kombinezon.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział na mój widok Phil.
Uśmiechnęłam się i przedstawiłam Anette Phila. Norweg z kolei poznał mnie z Danielem, którego miałam okazję widzieć po raz pierwszy.
Usiadłam obok Phila, który zakładał właśnie buty. Anette podjęła rozmowę z blondynem, który również przygotowywał się do wyjścia.
- Powiesz mi któremu mam obić śliczną buźkę? - zapytał Phil.
Wiedziałam, że chodzi mu o Gregora, jednak obawiałam się, że młody skoczek mnie najwyraźniej w świecie wyśmieje. Ciągle miałam wrażenie, że ta sytuacja jest niczym fantazja zadłużonej w idolu nastolatki, która najwyraźniej przesadza ze swoją depresją. Może też dlatego tyle czasu wahałam się co do podjęcia decyzji o terapii. Poza tym jego imię nie mogło mi przejść przez gardło. Skutkowałoby to niepotrzebnymi łzami.
- Daj spokój - odparłam udając lekceważenie - Nie jest tego wart.
Najwidoczniej Phila zaintrygowała postać Austriaka, bo przez kilka minut nie dawał mi spokoju niezręcznymi pytaniami. Kiedy był już gotowy objął mnie w pasie i przytulił się do mnie. Dziękowałam w myślach kiedy chłopak wyszedł z domku, aby udać się na skocznię. Zostałam sama z Anette, bo Daniel również poszedł.
- Też nie masz zamiaru wychodzić? - zapytała.
- Miałam o to samo pytać... - przyznałam.
- Jestem tutaj bo ojciec mnie prosił, ale nie wyjdę na zewnątrz. Nie mam ochoty znosić pogardliwych spojrzeń niemieckich skoczków - powiedziała bawiąc się telefonem.
Kiwnęłam z uznaniem głową. Następnie przez jakąś godzinę oddałyśmy się rozmowie na wszystkie możliwe tematy. Począwszy od szkoły a na muzyce skończywszy. Co jakiś czas przerywali nam norwescy zawodnicy, którzy przychodzili się przebrać. Phil niestety zakończył udział w konkursie już na pierwszej serii.
- Nie potrzeba ci czegoś? - zapytał ni stąd ni zowąd kiedy się przebrał już w kadrowe dresy.
- Nie? - odparłam pytająco.
- Okej - wyszedł na zewnątrz zostawiając mnie z dziwnym uczuciem zaintrygowania.
Spojrzałam pytająco na Anette a ta pokręciła głową na znak, że również nie wie o co chodzi.
Nagle sobie coś przypomniałam. Przed serią próbną Norweg objął mnie w pasie!
- Nie to niemożliwe - powiedziałam do siebie sprawdzając kieszenie kurtki - Idiota zabrał mi telefon.
Poirytowana wybiegłam z domku. Nie miałam blokady na urządzeniu, więc chłopak mógł zrobić dosłownie wszystko. Przy jednym z telewizorów stała grupka składająca się z naszego sztabu i kilku zawodników. Był również Phillip.
Żwawym krokiem ruszyłam w ich stronę. Stanęłam za chłopakiem i szturchnęłam go w plecy. Ten odwrócił się z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- O, widzę, że sobie przypomniałaś - powiedział wyciągając smartfona z kieszeni.
- Dzieciuch z ciebie - odparłam uderzając go zaczepnie w ramię. Chwyciłam telefon i zaczęłam sprawdzać jakie szkody wyrządził Norweg.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tapeta, która przedstawiała selfie Phila uśmiechniętego od ucha do ucha. Przeglądałam galerię, w której znajdowało się około 100 zdjęć z pomieszczenia przeznaczonego do czekania na swój skok. Głównie przedstawiały one Sjoeena i Tande, ale znalazł się tam również mój brat, Tom i Stjernen.
- Nic oprócz zdjęć nie robiłem - przyznał.
- Masz szczęście - odpowiedziałam chowając telefon do kieszeni i kierując się z powrotem do domku.
- Ej, ale ty zostajesz! - zawołał kiedy stałam już do niego plecami.
- Zimno mi - skłamałam odwracając się.
Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i z powrotem zaciągnął do grupki Norwegów. Następnie stanął za mną i objął w pasie. Swój podbródek umieścił na moim ramieniu.
- Lepiej? - zapytał.
Udawałam obrażoną, lecz w głębi serca miło mi było, że chłopakowi zależy na moim towarzystwie. Tylko przy nim czułam, że jestem potrzebna i, że znajduje się osoba, która chce ze mną przebywać.
Staliśmy tak przez chwilę oglądając poczynania skoczków w drugiej serii. Nie miałam odwagi rozglądać się dookoła z obawy, że spotkam gdzieś Gregora. O dziwo Austriak nie przeszedł do finałowej serii konkursu. Doskonale mogłam sobie wyobrazić jego furię, bo przecież jak wielki Schlierenzauer nie potrafił skoczyć na tyle, aby wejść do najlepszej 30?!
Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Miałam wrażenie, że ktoś wypowiada moje imię kilkanaście metrów dalej, więc odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Początkowo nikogo nie zauważyłam oprócz Michaela Hayboecka stojącego ze Stefanem Kraftem i kimś odwróconym do mnie plecami. Dwójka Austriaków patrzyła w moją stronę, brunet wskazał na mnie głową. Osoba się odwróciła a ja po raz pierwszy od 16 miesięcy zobaczyłam twarz Schlierenzauera.
Był zły i zdezorientowany. Kiedy się odwrócił miał zmarszczone brwi, jednak zobaczywszy mnie jego twarz złagodniała. Widziałam jak bezgłośnie wypowiada moje imię.
Nie miałam pojęcia co zrobić. Być może moja następna czynność została wywołana paniką i strachem przed wybuchnięciem płaczem.
Popatrzyłam czule na Phila i pocałowałam go.




______________________________

Heeej! Tak wiem, nawaliłam z czasem. Przepraszam Was bardzo Kochane :* Chciałabym ogromnie podziękować za wszystkie wejścia i komentarze. Co do moich komentarzy u Was - nadrabiam i czytam, lecz nie komentuję wszystkich rozdziałów z powodu braku czasu. Jednak zawsze staram się zostawić komentarz pod ostatnim postem. Obiecuję, że żaden z blogów nie zostanie zignorowany :)
Zostawiam Wam do oceny to coś u góry. Jestem średnio zadowolona. Czekam na Wasze opinie :*

W poszukiwaniu szczęścia

Zapraszam na najnowszy blog, który jeszcze nie miał swojej premiery. Zachęcam do zapoznania się z zakładkami Bohaterowie i Historia :)