"Running back through the fire when there's nothing left to say,
It's like chasing the very last train when it's too late"
20.07.2014
- Sjoen, jesteś gotowy na zwiedzanie Wisły z całkiem innej strony niż zawodnik FIS Cupu? - zapytał trener Stoeckl na jednym z wakacyjnych obozów kadr A i B w Hiszpanii.
Siedzieliśmy wszyscy w sali konferencyjnej gdzie Austriak miał nam przedstawić oficjalną listę skoczków, którzy udadzą się z nim na zawody z cyklu Letniego Grand Prix w Polsce a następnie w Szwajcarii i Francji.
Każdy z nas chciał jechać, to oczywiste. Stjernenowi aż świeciły iskierki w oczach na myśl o imprezowaniu w Polsce a Hilde wreszcie miał okazję poszaleć po kontuzji. Dla mnie liczyła się jedna rzecz - zwycięstwa.
Mogłem powiedzieć, że w tamtym momencie tylko tego brakowało mi, aby być w pełni szczęśliwym. Chciałem pokazać się na arenie międzynarodowej. Zdawałem sobie sprawę, że Letnia Grand Prix ma znacznie mniejszy prestiż niż Puchar Świata, ale wszystko jest lepsze od rywalizacji z 14, 15-latkami w FIS Cupie.
Nie interesowały mnie imprezy. Bez Mili nie byłem w stanie bawić się na całego, nawet po kilku kolejkach. Czułem się nie fair w stosunku do niej. Chłopaki mówili, że to przejdzie. Nawet jej brat uznał, że przesadzam. Na szczęście miałem oparcie w Johannie Andre Forfangu, który także zaczynał swoją przygodę z kadrą A.
Podczas obozu w słonecznej Maladze telefon miałem dosłownie przyklejony do dłoni. Nie chciałem przegapić choć jednego z smsów od Mili. Byłem w niej niesamowicie zadłużony a jej nieobecność sprawiała, że pragnąłem jej jeszcze bardziej. Byliśmy razem 6 miesięcy.
Muszę przyznać, że początkowo Norweżka wydawała się speszona i nie okazywała mi uczuć, jednak z czasem udało mi się ją odważyć. Myślę, że to po prostu przez jej nieśmiałość i przejścia ze Schlierenzauerem, który swoją drogą nie odzywał się przez cały ten okres czasu. Doskonale rozumiałem, że Mila nie chciała pojawiać się na zawodach. Obawiała się, że to mogłoby się skończyć tak jak zawody w Lillehammer. Anders wspominał, że dziewczyna dostała zaproszenie na zawody w Polsce jako osoba odpowiedzialna za organizację czasu kadry norweskiej, ale była dosyć sceptycznie do tego nastawiona.
Wracając do Hiszpanii: po zadanym pytaniu patrzyłem na trenera z niezrozumieniem na twarzy. Nie byłem pewien czy on właśnie chciał dać mi do zrozumienia, że jadę do Polski czy po prostu się ze mnie naigrawał. Wszystkie pary oczu były zwrócone na mnie. Minuty mijały a ja musiałem coś powiedzieć.
- W sensie, że lecę z wami do Polski? - zapytałem a następnie zdałem sobie sprawę, że właśnie zrobiłem z siebie sierotę na oczach starszych, znacznie bardziej doświadczonych skoczków, którzy byli dla mnie autorytetami.
- Nie, jedziesz na hulajnodze - odparł Stoeckl.
- Taka różowiutka by ci pasowała, Philuś - dodał Tom powstrzymując śmiech.
- Z kokardkami i dzwoneczkami! - odezwał się Fannemel na co cała sala wybuchła śmiechem.
Czułem jak się czerwienię. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Niestety, taka była rola skoczków dopiero wprowadzanych do kadry, mieli służyć jako kozioł ofiarny kadry. Zazwyczaj miałem cięty język, ale przy trenerze lepszym wyjściem było po prostu siedzieć cicho, aby nie stracić w jego oczach.
- Jedziesz z nami - powiedział w reszcie kiedy wszyscy się uspokoili.
- Uuuuu, ktoś tu będzie miał chrzest! - zawołał Bardal co spotkało się podekscytowaniem reszty starszych skoczków.
- Nie martw się Phil, Johann też jedzie - dodał Stoeckl a oczy wszystkich zwróciły się ku filigranowemu brunetowi siedzącemu w kącie na końcu sali. Wrzawa dalej trwała. Każdy zaczął dzielić się pomysłami co do naszego rzekomego chrztu.
- Więcej osób do picia - odezwał się Hilde.
- Spokój! Żadnego picia nie będzie! - ryknął trener momentalnie zmieniając wyraz twarzy z łagodnej i radosnej na poważną i nieprzyjemną - Macie skupić się na przygotowaniach.
Patrzył na nas kamiennym wzrokiem czekając na reakcje, wszyscy siedzieliśmy a buzia nam opadła do podłogi. Po chwili trener wybuchnął śmiechem i powiedział:
- Jakbyście.,. widzieli... wasze... miny - dławił się Austriak.
- Alex, ty skończony trenorzyno od siedmiu boleści - zawołał Bjoern Einar Romoeren, który w kadrze pełnił funkcję kogoś na pozór asystenta trenera - Ja wiedziałem, że z tymi Austriakami jest coś nie tak - dodał śmiejąc się.
Próbowałem jakoś wczuć się w sytuację, ale nie zbyt mi to wychodziło, tak jak innym skoczkom. Nie wiedziałem czy śmiać się razem z trenerem, czy przypadkiem nie uznałby tego za nieodpowiednie, więc starałem się zachować spokój i obserwować rozwój sytuacji.
- Koniec żartów. Polska na nas czeka, panowie! - powiedział trener po czym każdy rozszedł się do swojego pokoju, aby spakować się i przygotować do podróży do Polski.
***
Polska. Wisła. Malinka. Jedno miejsce. Masa wspomnień. Jednocześnie tych pozytywnych i negatywnych, lecz tych drugich chyba było więcej... Na myśl o powrocie do Polski w moim żołądku pojawiała się potężna gula a serce krzyczało "nie rób tego!".
Przez kilka ostatnich tygodni postanowiłam potajemnie uczęszczać na terapię do tego samego psychologa, który pomógł mi wydostać się z dołka 2 lata wcześniej. Wraz z ponownym pojawieniem się Schlierenzauera w moim życiu powróciły niechciane wspomnienia a rana odnowiła się. Lekarz stwierdził, że nic innego nie jestem w stanie zrobić jak znów odwiedzić to miejsce i pozbyć się niechcianych wspomnień zastępując je nowymi, przyjemnymi. Początkowo uznałam to za beznadziejny i bezsensowny pomysł. Miałam nawet wrażenie, że to Anders lub Phil nakłonili mężczyznę, aby mnie namówił na wyjazd, ale przecież moje sesje miały zostać utrzymane w tajemnicy właśnie po to, aby Norwegowie się nie wtrącali. Nie mieli pojęcia, że 2 razy w miesiącu spotykałam się, aby wyżalić się obcemu człowiekowi.
Został 1 dzień do odlotu. Phil i reszta kadry przebywali w Hiszpanii na zgrupowaniu skąd mieli polecieć bezpośrednio do Polski. W ten sam dzień, Sjoeen poinformował mnie o tym, że trener wybrał go do składu. Chłopak nalegał, abym przyjechała. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i odmówiłam tłumacząc się przygotowaniami do studiów. Co prawda do rozpoczęcia semestru pozostały 3 miesiące, ale skoczek po nieudanych próbach przekonania mnie dał sobie spokój. Miałam wrażenie, że był obrażony, ale byłam pewna, że jak mnie zobaczy, od razu mu przejdzie.
Umówiłam się z Anette oraz jej nowym chłopakiem, Karlem, że razem udamy się w podróż. Oni mieli zostać tam kilka dni dłużej a ja wrócić z resztą kadry. Jedyną osobą ze sztabu, która wiedziała o moim przyjeździe był trener Stoeckl, jednak myślę, że to nie wpłynęło na jego decyzję co do wyboru Phila, który w poprzednim sezonie wygrał cały cykl FIS Cup oraz kilka zawodów Pucharu Kontynentalnego.
Krzątałam się po mieszkaniu nerwowo myśląc co mogę jeszcze zabrać. Z jednej strony byłam spokojna, bo przecież mój chłopak i brat tam będą i nic nie może mi się stać, ale z drugiej byłam pełna obaw, że widok Austriaka znów sprawi mi ból i to wszystko tylko pogorszy sprawę.
Po kilku godzinach byłam gotowa. Dochodziła północ, na lotnisku miałam być już o 11, więc położyłam się spać. Już za kilkanaście godzin miało się okazać czy przeszłość da o sobie zapomnieć czy wręcz przeciwnie.
***
- Anders! - zawołałem idącego przede mną Norwega - Rozmawiałeś ostatnio z Milą?
Chłopak odwrócił się i stanął. Byliśmy na lotnisku i właśnie kierowaliśmy się do odprawy. Nie chciałem rozmawiać o niej przy wszystkich a zwłaszcza przy Tomie, któremu niezbyt ufałem. Ma zbyt długi jęzor i prawdopodobnie wszystko wypaplałby dziewczynie. Anders pomimo, że był jej bratem, potrafił zachować dla siebie niektóre rozmowy.
- Yyyy.... No wczoraj a co? - zapytał drapiąc się po głowie.
- Nie odbiera ode mnie - powiedziałem spoglądając odruchowo na wyświetlacz telefonu oczekując imienia i zdjęcia mojej ukochanej z podpisem "nowe połączenie od". Nic takiego nie zobaczyłem. Znów poczułem to okropne uczucie rozczarowania.
- Ona tak czasami ma. Nie odbiera od nikogo - przyznał.
- Nigdy się nie zdarzyło, aby nie odebrała ode mnie. Nawet jak się kłóciliśmy... - powiedziałem bardziej do siebie niż do Andersa.
- Jakiś problem? - dopadł nas Stoeckl.
- Nie - odparłem odruchowo i ruszyłem w stronę odprawy.
Cały lot minął mi na rozmyślaniu o Mili. Analizowałem każde wypowiedziane przeze mnie słowo i doszukiwałem się co mogłem zrobić źle. Może za bardzo na nią napierałem z tym wyjazdem? W końcu to tam wszystko się zaczęło, a potem jeszcze śmierć przybranych rodziców... Stwierdziłem, że jestem okropnym chłopakiem i miałem ogromną ochotę rozpłakać się jak małe dziecko kiedy nie odpowiadała na moje kolejne telefony. Doszło nawet do tego, że całkowicie wyłączyła urządzenie. Wtedy myślałem, że sobie coś zrobię. Na szczęście lądowaliśmy już wtedy na lotnisku w Krakowie i musiałem zająć myśli czymś innym.
Podróż z Krakowa minęła szybko. Udało mi się nawet zasnąć na dwie godziny. Kiedy zajechaliśmy do hotelu, czekała nas odprawa techniczna. W ogóle nie byłem w stanie kontaktować. Nie dość, że byłem zaspany, to w dodatku moje myśli krążyły wokół dziewczyny. Zdawałem sobie sprawę, że w takim wypadku moje skoki na Malince nie osiągną nawet 90 metrów, lecz nie mogłem oderwać się od poczucia winy, że to przeze mnie Mila się obraziła. Dopuściłem do siebie nawet myśl, że dziewczyna będzie chciała ze mną zerwać kiedy wrócę z konkursów. Chyba bym tego nie przeżył.
Stałem w holu, opierając się o walizkę, z wzrokiem wbitym w podłogę i udawałem, że słucham uwag trenera. Po chwili poczułem szturchnięcie w bok, który jakby wybudził mnie z bardzo długiego snu.
- Śpiąca królewno, patrz kto tam stoi i się z ciebie śmieje - powiedział Tom wskazując na ladę w recepcji.
Mila. Moja dziewczyna. Moja niska, filigranowa blondyneczka. Uśmiechała się od ucha do ucha a kiedy zauważyła, że patrzę się w jej stronę, podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona.
Kamień spadł mi z serca. Wreszcie mogłem poczuć jej słodki zapach i wtulić policzek w jej miękkie, długie włosy.
Zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie trzymam w ramionach cały mój świat.
__________________________________
Oj, Kochane, znów nawaliłam i z czasem i z nadrabianiem opowiadań. Na szczęście idzie przerwa świąteczna, więc wszystko postaram się nadrobić. Zostawiajcie mi linki w spamie. Brakuje mi Waszych opowiadań, ale ledwo znalazłam chwilkę, aby napisać ten rozdział. Już przedostatni. Tak, zbliżamy się do końca. Postanowiłam, że Fallen to pieces rozpocznę jak skończę Sztukę, bo inaczej nigdy nie doczekacie się końca tutaj xD Przepraszam za wszystko i liczę, że Wam się spodoba. Dziękuję za każdą opinię ♥
Pozdrawiam :*