"Let me hold you for the last time. It's the last chance to feel again"
20.07.2014
Mój przyjazd do Polski nie miał na celu tylko wspieranie Phila. Podłoże leżało gdzieś indziej. W mojej przeszłości.
Przez 2 lata starałam się o tym zapomnieć, ale był to tylko kolejny gwóźdź wbijany w moje serce. "Czas leczy rany" - to najgorsze zdanie wypowiedziane przez człowieka uważającego się za filozofa, pisarza czy Bóg wie kogo. To tylko słowa, które mają za zadanie działać jako pocieszenie po sytuacji, która zadała nam ból. Wszystko siedzi w naszej głowie i tylko my sami możemy to uprzątnąć i raz na zawsze się z tym rozliczyć.
Od dwóch lat wiedziałam o tym, że jestem adoptowana, przez co początkowo czułam się jak obca w swojej własnej rodzinie. Jedyne oparcie miałam w Andersu. To dziwne, ale nie przeżywałam śmierci przyszywanych rodziców jakoś szczególnie. W dniu kiedy dowiedziałam się prawdy, całkowicie zmieniłam do nich nastawienie. Owszem, czułam pustkę, bo to oni pomagali mi spełniać marzenia i to oni mnie zawsze wspierali, lecz... Moja więź z nimi osłabła. Z dnia na dzień czułam coraz większe rozczarowanie. Kiedy przeniosłam się do brata, miałam wrażenie, że całkowicie o mnie zapomnieli. To nie było to, czego potrzebowałam.
Z czasem zdawałam sobie sprawę z tego, że chcieli dać mi czas. Nie były to dla mnie łatwe chwile, a oni nie chcieli się narzucać. Wybór należał do mnie a w ich oczach, uciekłam od nich. Myślałam, że nie chcieli mnie widzieć, tymczasem to we mnie siedział problem. Uświadomienie mi tego sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej.
Przez kilka miesięcy, z dnia na dzień traciłam do siebie szacunek. To było najgorsze uczucie, jakie może dotknąć nastoletnią dziewczynę. Czułam się jak bezużyteczny śmieć, wyrzucony na wysypisko, o którego nikt nie dba, i którego nikt nie zauważa. Wszystko stało się dla mnie obojętne, przestałam jeść, pić, rozmawiać, korzystać z życia. A wszystko zaczęło się od tego przeklętego dnia - 6 lipca 2012 roku.
Wydarzenia z Gregorem tylko pogorszyły moją sytuację. Nie dość, że czułam się odrzucona przez rodzinę, to jeszcze przez chłopaka, który mnie zauroczył. Pomyśleć, że miałam tylko 16 lat...
Światełkiem w moim tunelu okazał się Norweg, na którego widok usta same układają się w uśmiech. Chłopak, który pojawił się dosłownie znikąd w najgorszym dla mnie momencie w życiu. Chłopak, który sprawił, że moje myśli nie kręciły się już tylko wokół szatyna i nigdy nieodgadniętej przeszłości. Jednak, to nie było to...
Phil był cudownym chłopakiem. Ideałem. Miał wszystko to, czego dziewczyna poszukuje u płci przeciwnej. Wiele osób powie, że wybrzydzam, ale mi ciągle czegoś w nim brakowało. Nie był Nim.
Uświadomiłam to sobie kiedy chłopak wyjechał na zgrupowanie i tak na prawdę nie poczułam, że za nim tęsknię. Nie było go na moich osiemnastych urodzinach, a mi nawet nie było przykro. Zamiast tego, miałam czas, aby poukładać przeszłość. Przede wszystkim chciałam poznać swoich biologicznych rodziców.
Wynajęłam detektywa miesiąc wcześniej. Kiedy postanowiłam lecieć do Polski, powiadomiłam go i umówiliśmy się na spotkanie. Ustaliliśmy, że w wieczór mojego przyjazdu spotkamy się ok. 23 na jednym z przystanków na uboczu. Mówił, że nie chce się martwić czy któryś ze skoczków przypadkowo by nas nie zobaczył, tym bardziej, że jestem znana w kilku kadrach narodowych.
Kiedy przyjechałam, powitałam się z Philem i od razu poszłam do pokoju. Nie chciałam zbędnych konfrontacji z Austriakami. Zepsułoby to mój humor, który o dziwo był zaskakująco dobry pomimo długiej podróży. Rozpakowałam się i czekałam aż na zegarze wybije godzina, która mogła zmienić całe moje życie.
Nie mogłam się zdradzić, więc ukradkiem wzięłam parę ubrań Phila z domu. Dobrze, że mieliśmy taki sam rozmiar. Wzięłam podstawowe ubrania, które noszą faceci: full cap, czarna kurtka z kapturem i sportowe buty treningowe. Miałam nadzieję, że jeśli spotkam kogoś przypadkowego, to będę sprawiała wrażenie jakiegoś przedskoczka lub młodego skoczka, który wybrał się na jogging. Wszystko musiało się udać.
***
- Jak ten dzieciak mnie wkurwia! - krzyknąłem chodząc nerwowo po pokoju, który dzieliłem z Michaelem Hayboeckiem. Blondyn siedział na łóżku i ostrożnie na mnie spoglądał. Tak jakby bał się ode mnie oberwać. Muszę przyznać, że w momencie kiedy zobaczyłem kilkadziesiąt minut temu Sjoeena, miałem ogromną ochotę pobić go do nieprzytomności za te wszystkie akcje, które sprowokował. Po zajściu w Lillehammer nagadał szmatławcom jakieś bzdury, że powinienem się leczyć, bo mogę siać niebezpieczeństwo. Stwierdził, że jestem agresywny. Jak do cholery przy takim gówniarzu mam nie być agresywny?!
- Gregor, nie warto - uspokajał mnie Michael, ale jego słowa były dla mnie jak powietrze - niezauważalne.
- Jeszcze ten jego cholerny uśmieszek, chętnie obiłbym mu znów ten parszywy ryj - krzyczałem. Następnie wymruczałem parę przekleństw po austriacku pod nosem i wyszedłem na balkon. Pozwoliłem górskiemu wiatrowi owiewać mi twarz. To było to, co kochałem w Wiśle. Ostry wiatr, który sprawiał, że ulatniały się wszystkie negatywne myśli.
- Nie wytrzymam z nim - powiedziałem po chwili - Michi, pomyśl sobie, że będę musiał patrzyć na jego gębę co konkurs! A co jeśli okaże się lepszy ode mnie? Jak ja to zniosę? Przecież znasz mnie, wiesz, że wtedy nic mnie nie powstrzyma - wylewałem z siebie słowo po słowie.
- Możesz go lekko... Poturbować - zaproponował Hayboeck i wtedy zapaliła mi się żarówka. Racja, przecież nie muszę go zabijać, ani pociągać się do jakichś drastycznych środków. Mogę go unieruchomić na parę miesięcy.
- Morgi przyjedzie samochodem? - zapytałem po chwili namysłu.
- Z tego co wiem, to tak - potwierdził.
Bez wahania zadzwoniłem do przyjaciela. Poprosiłem go, aby na miejscu pożyczył mi swój samochód. Wypytywał o powód, ale wymigałem się, że muszę coś załatwić w pobliskim Szczyrku. Poprosiłem, aby wziął jeden z tych, których rzadko używa np. z jego młodzieńczych lat. Na szczęście się zgodził, ale słysząc jego ton głosu, nie był zadowolony. Pozostało mi mieć tylko nadzieję, że Norweg wybierze się na jakiś wieczorny jogging.
Morgi przyjechał wieczorem. Kiedy zaczęło się ściemniać, usiadłem przy oknie i zacząłem obserwować. Wychodziło kilku Finów, aby pobiegać. Widziałem też jakieś fanki czekające przy wyjściu.
- Masz obsesję - stwierdził Hayboeck - A co jeśli cię złapią?
- Ubiorę kominiarkę a samochód to jeden z tych starszych Morgiego, których w ogóle nie używa. Jestem Schlierenzauer, jakoś się z tego wyłgam.
Blondyn jedynie prychnął i wyszedł z pokoju. Popatrzyłem na zegarek, dochodziła 22. Nagle pewna postać przykuła moją uwagę.
Jakiś chłopak ubrany całkiem na czarno opuszczał hotel. Miał na sobie full cap, z którymi Sjoeen się nie rozstaje a także spodnie i buty z serii tych do treningu. Średni wzrost... Idę!
Schowałem do kieszeni kominiarkę i ubrany na czarno zszedłem na dół. Próbowałem zachowywać się naturalnie i udawać, że wybieram się na bieganie. Panie w recepcji chyba nic nie podejrzewały. Jeden uśmiech i sprawa załatwiona.
Już znajdowałem się w samochodzie. Odpaliłem go i ruszyłem w stronę chłopaka. To musiał być on, miał bardzo podobną sylwetkę. Śledziłem go przez jakiś kilometr, zostając jakieś 100 metrów od niego. Widocznie wybrał się tylko na spacer. Kiedy byliśmy w bezpiecznej odległości od centrum przyspieszyłem i udawałem, że mój samochód wpada w poślizg. Bez wahania nakierowałem maszynę na chłopaka i tylko poczułem zderzenie przodu samochodu z jego ciałem. Następnie usłyszałem krzyk. Krzyk, który nie należał do Phila. Krzyk wydzielający się z ust dziewczyny. Tej szczególnej dziewczyny.
______________________________________
Kolejny raz nawalam z czasem, jednak kiedy wreszcie się zbieram, żeby coś napisać, zawsze mi coś przeszkadza, aby to dokończyć. Nadrabiałam na raty, wciąż mi wstyd, że mam zaległości sprzed miesiąca. Postaram się to wszystko nadrobić, gdyż teraz mam wolne z powodu matur :D
Co Wy na to? Jak Wam się podoba? Niestety, to już ostatni rozdział. Został tylko epilog. Rozdziały na innych blogach na razie nie będą się pojawiać, dopiero po epilogu tutaj. Liczę na Wasze zrozumienie. Dziękuję każdej, która tutaj zagląda, jesteście cudowne :* ♥ To już prawie 50 000 wyświetleń!